Strony

24 stycznia 2014

Rozdziału I ciąg dalszy

Witajcie!
Spróbuję się streszczać, bo znowu dodaję porcję średniowiecznego Camelot ze szczyptą magii (kiedy pojawi się lady Ann będzie już garść czarów, ale musicie trochę poczekać - jak przystało na wykwintną damę zjawi się wówczas, gdy będzie wyczekiwana, a obecnie muszę przybliżyć innych bohaterów..). Osobiście chodzę teraz naładowana pozytywną energią (2 półrocze - przyzwyczaiłam się do wymagań nowego gimnazjum, mam stertę książek do przeczytania, oceny zadawalające oraz perspektywę zimowych ferii (miałam napisać lutowych, ale przed oczami mam budowę lutownicy, więc zrezygnowałam)).
Dodam w przyszłości jakieś pracę plastyczną, ale póki co nie miałam czasu nic wybrać - do wakacji powinnam się wyrobić :), teraz moja pisanina - rymy, które układałam dość dawno, ale były tak schowane na blogu (oraz głęboko w szufladzie), że ciężko było je odnaleźć.

 Vernilione
Kwiat, symbol pokoju
zakwita w leśnym spokoju,
lub na rękach uczciwej osoby,
gdy ta przywoła słowa elfickiej mowy.
W lasach na pastelowej zieleni
wyłania się kielich pełen czerwieni
z niego tryskają ognia ogniki
w powietrzu słychać śpiew cichy.
Głos wibruje brzmieje,
a ognień nie parzy, lecz grzeje.
Będzie kwitł pod jasnymi gwiazdami
w raju Astrafii zwanym ogrodami
aż do nieskończoności;
po kres wieczności.

Candoris
Instrument władcy dzikich ludzi ukochany
Pięknie zdobiony, delikatny, zaczarowany
Gdy człowiek weźmie go do ręki,
a w powietrzu zabrzmią czyste dźwięki.
Jasne barwy przywdziewają kwiaty zwiędłe
z drzew wychodzą dusze w nich zaklęte
Na łąkach trawy falują jak oceany
i ledwie widać bale niezbadane
Wirują barwne suknie niewidzialnych panien
Jasne nutki w dźwięków gamie
Srebrzysty księżyc oświetla listki na drzewie
Wiele uczuć ujętych w candarisu śpiewie
Ale nikt tego nie zobaczy, nie usłyszy,
Bo ta magia odbywa się w ciszy.

Jezioro Albion
 Bezmiaru wód nie widać końca
na jeziorze ułożone są promienie słońca
Niedaleko doliny, gdzie echa grają
piękna melodię i wnet ją powtarzają.
Magia przenika powietrze,
a słowa wirują na wietrze.
Nad brzegami walczyli królowie, rycerze,
a przyjaciele patrzyli aż woda ciała zabierze
poległych, chodzę tędy, wody dotykam ręką
i widzę damę zamyśloną, piękną,
  co za dotrzymanie słowa została zraniona,
lecz nie w bólu kona,
bo jej dobra dusza widzi victorię,
choć nie wie, że innym wojskom przypisano glorię.
A krople deszczu z moimi pomieszane łzami
nad nieszczęsnej dziewczyny losami
i już nie wiem, czy to wymyśliłam,
czy na powierzchni wody zobaczyłam.
Ostatnie bardzo realne w moim przypadku...
Do Sunny Glow - jeszcze będę próbowała się poprawiać, chociaż wiem, że marnie mi idzie..
Życzę wszystkim miłego szukania powtórzeń! - osoby podejmujące wyzwanie mogą mieć pełne ręce roboty, jeśli się zagapiłam ;).

V
"Merlinie! Merlinie! Merlinie" - głos w głowie chłopaka przybierał na sile. Czuł wezwanie i chciał za nim podążyć, ale drzwi były zamknięte na kłódkę.
Nagle coś skrzypnęło. Do ciasnego pomieszczenia wszedł Gajusz. Miał na twarzy odmalowane niezadowolenie.
- Merlinie, twoja matka powierzyła mi opiekę nad tobą, a ty już pierwszego dnia lądujesz w więzieniu. Masz wielkie szczęście, że król jest pochłonięty przygotowaniami do przyjazdu znanej śpiewaczki; Lady Helen of Lunae i nie ma czasu na takie błahostki jak twoja sprawa!
- Dzięki, Gajuszu.
- Lepiej nie rób mi takich rzeczy na przyszłość.
VI
Lady Helen uśmiechnęła się uwodzicielsko do rycerza, który kłaniał się jej z ogromnym szacunkiem i uwielbieniem w oczach.
- Sir Leonie, dziękuję, że przybyłeś aby mnie eskortować aż do samego Camelot. Na pewno będę czuła się bezpieczna w towarzystwie twoim i szlachetnych rycerzy.
- Właśnie tego pragnął król, bo nie grożą Ci pani specjalne niebezpieczeństwa w drodze. Nie ma w Camelot grasantów... - dostrzegł, że rozmowa zaczyna nudzić damę - Lady Helen, skąd pochodzisz? Twój głos jest legendarny, opowiada się o nim w Pięciu Królestwach, ale prawie nikt nie wie, gdzie wychowała się jego piękna właścicielka.
- Pochlebiasz mi rycerzu. Pochodzę z rodu królewskiego królestwa Meredor; maja babcia była najmłodszą siostrą ojca obecnego króla miłościwie panującego w Meredor.
- A wiesz pani, że nad Camelot świecą inne gwiazdy niż nad twoją ojczyzną?
Podniosła oczy na rozgwieżdżony nieboskłon. Właśnie takie rozmowy uwielbiała, a Leon jak najbardziej sprostał jej oczekiwaniom. "Jest szarmancki... Oby w Camelot było wielu do niego podobnych" - pomyślała.
- Rzeczywiście, nie sądziłam, że rycerze patrzą w gwiazdy.
- Rzadko to robimy, Pani; byłoby zbrodnią obserwować gwiazdy, gdy stoją przed nimi boginie.
Uśmiechnęła się. Polubiła go, ale była już zmęczona długą drogą.
- Dziękuję Panie rycerzu, ale jestem już zmęczona całym dniem spędzonym w siodle. Pójdę odpocząć.
- Śpij spokojnie moja pani. Będę czuwać nad tobą wraz z moimi rycerzami.
Znikła w misternie haftowanym namiocie, gdzie już wcześniej rozłożono jej posłanie, ozdobną toaletkę z eleganckim lusterkiem, którą dostała od Cenreda - władcy jednego z Pięciu Krain oraz kufry.
Lady Helen westchnęła. Cieszyła się następnym dniem, który miała spędzić podróżując wraz z rycerzami do Camelot.
Leon, który posiadał niezwykle czuły słuch, usłyszał szelest. Sprawdził, czy jego miecz bezgłośnie wysuwa się z pochwy i wolnym krokiem ruszył w stronę namiotu. Nic się nie poruszyło. Zdziwiło go to; rzadko się mylił. Tylko dla pewności zapytał stłumionym szeptem, nie chcąc naruszać prywatności damy.
- Lady Helen?
- O co chodzi? - odpowiedziała natychmiast.
- Jest Ci wygodnie? - wymyślił na miejscu.
- Bardzo. Dziękuję za troskę, Leonie.
"Myśli o mnie. Nie może przestać" - pomyślała panienka rada, że jak jej się wydawało, zrobiła wrażenie na rycerzu.
Siedziała przed lusterkiem. Nagle dostrzegła jakąś, zniszczoną, rękę wysuwającą się z cienia. Chciała krzyczeć, ale już miała zatkane usta. Stała nad nią siwowłosa staruszka. Lady Helen czuła, że dygocze. Nagle oczy kobiety zalśniły na czerwonawy kolor. Panienka zemdlała.
W namiocie stały dwie damy o identycznej posturze, dłoniach, oczach, włosach - dwie Lady Helen.
Jedna z nich przejrzała się w lustrze, tylko ono nie kłamało, bo Lady Helen dostrzegła w odbiciu staruszkę o zniszczonej twarzy i oszronionych starością włosach.
VII
Znowu głos "Merlinie! Merlinie!" rozbrzmiał w jego głowie. Im niżej schodził do podziemi Camelot tym głos rósł w siłę. Chłopak trzymał w ręce pochodnię, która oświetlała obślizgłe ściany.
Szybko zbiegł po schodach. Był już blisko źródła głosu; dostrzegł koniec korytarza. Zatrzymał się na półce skalnej, pod sobą miał przepaść. W dół prowadziły mocno zużyte schody. Znajdował się w jednej z ogromnych grot, które rozpościerały się pod zamkiem.
Właśnie wtedy ktoś szarpnął za łańcuch. Przed Merlinem zza ostrych skał wyłoniła się ogromna, złota istota. Jej skrzydła poruszyły ciężkie powietrze, tak, że zadrgało światło pochodni. Złociste łuski lśniły w ciemności. Przed Merlinem pojawił się smok, od którego jaśniała moc i potęga.
- Witaj młody czarodzieju. Wzywałem Cię - słowa wypowiedziane donośnym głosem odbiły się od ścian i wróciły ich tysięczne echa.
- Po co mnie wezwałeś? Czy ktoś tak mały jak ja, może Ci być potrzebny?
Smok parsknął rozbawiony, uwalniając z nozdrzy rozżarzone pyłki. Merlin poczuł, że robi mu się gorąco.
- Już wiesz, że Uther nas nienawidzi. Wytępiłby całą magię, ale na szczęście nie leży to w jego możliwościach. Uwięził mnie najstarszego i najpotężniejszego ze smoków - nie krył swojego rozgoryczenia.
- Jesteś ostatni z twojej rasy?
- Zapewne tak, lecz tego nie wie nikt. Uważam, że warto zająć się tobą, nie mną.
- Dlaczego? - na twarzy Merlina odmalowało się szczere zdumienie.
- Merlinie, Uther jest tylko jednym z władców Camelot. Po jego śmierci na tron wstąpi Artur.
Merlin przypomniał sobie barczystego chłopaka wyżywającego się na słabszych.
- Za czasów Artura szczęście zamieszka w Pięciu Krainach. On zjednoczy je w pokoju, Camelot będzie potężny i piękny, a jego król mądry i sprawiedliwy. Wtedy magia ma szansę odrodzić się na tych ziemiach.
- Artur? - zapytał krzywiąc się Merlin.
- Czy czegoś nie zrozumiałeś? Pytasz jakbyś był słabo rozgarnięty, a oboje wiemy, że tak nie jest.
- Co przeznaczenie Artura ma wspólnego ze mną?
- Wszystko i nic. Ciebie każdy naród zwie inaczej - ludzie Merlinem, druidzi Emrysem, a elfy... to nieistotne. Jednak według wszystkich przepowiedni wasze losy od zawsze są ze sobą splecione. Ty posiądziesz moc większą niż twoi poprzednicy, czy następcy. Musisz nauczyć Artura, że magia może służyć do czynów złych i dobrych oraz utrzymać naszego króla przy życiu - to właśnie jest twoje przeznaczenie.
- Dlaczego ja? Czemu muszę usługiwać temu... idiocie?
- Merlinie! - smok starł się przywołać go do porządku.
- Nie, po prostu nie spełnię mojego przeznaczenia.
- Merlinie, nikt nie ucieknie przed swoim przeznaczeniem.
- Dlaczego tobie tak na tym zależy? Jakie było twoje imię i twoje przeznaczenie?
- Dobrze, dowiesz się. Jestem Kigharrah. Zależy mi, abyś wypełnił swoje zadanie, ponieważ Artur, gdy uzna magię będzie zmuszony mnie uwolnić, a nie chcę do końca swego życia siedzieć w grocie. Ja byłem potężny, a teraz zostałem więźniem przykutym do skały pałacu! - szarpnął za łańcuch, widząc co się dzieje.
Merlin wyszedł korytarzem. Smok widział jego cień. Kigharrah wołał go po imieniu, zionął za nim ogniem, ale chłopak nie wracał. Był rozczarowany, że tak potężne, na pierwszy rzut oka wręcz nieskazitelne stworzenie, przeznaczenie ludzi układa pod swoje pragnienia.
Iskry sypały się z, w większości zwęglonej już, pochodni. Merlin uniósł rękę i szepnął kilka słów, jego oczy zalśniły; z rozżarzonych węgielków powstała w zimnym powietrzu postać ognistego smoka, nie większa niż dłoń. Uśmiechnął się. Kochał swój talent i nie wyobrażał sobie bez niego życia.
VIII
Gajusz potrząsnął Merlinem.
- Merlinie, czas wstawać!
Chłopak przetarł rękawem oczy. Niewiele spał tej nocy, więc był bardzo zmęczony. Usiadł przy stole i półprzytomnym wzrokiem wodził po pokoju. Dopiero teraz zaczął dostrzegać fiolki wypełnione różnokolorowymi płynami, starty książek porozrzucane po całym pokoju i przeróżne zioła dokładnie ułożone na podłodze. Ogółem rzecz biorąc w pokoju panował artystyczny nieład.
- Merlinie, jestem już na tyle stary, że postanowiłem przekazać komuś moją wiedzę moją wiedzę w dziedzinie ziołolecznictwa i medycyny. Miałeś takiego pecha, że trafiłeś pod moje skrzydła, gdy rozglądałem się za uczniem.
Chłopak skrzywił się widocznie. Gajusz kontynuował swój wykład. Nagle potrącił szklankę. Merlin nie wiedząc, co robi sięgnął po swoją magię i szklanka oraz wypełniająca ją woda zatrzymały się w locie. Uczeń i nauczyciel wymienili spojrzenia. Szklanka upadła na ziemię tłukąc się na drobne kawałki.
- Merlinie, musisz panować nad swoimi talentami - zatroskanym głosem rzekł Gajusz - Za coś takiego w Camelot karzą śmiercią. Złożyłem przysięgi, że nie będę uczyć magii i nie chcę ich łamać, ale możesz mnie do tego zmusić swoimi wyczynami.
Gajusz wziął z półki opasły tom i położył przed Merlinem. Chłopak niemal z nabożnym szacunkiem, delikatnie starł kurz z okładki.
- Co o niej sądzisz? - zapytał z dumą Gajusz.
- Jest piękna - otworzył książkę, stronnice były wypełnione starannie wykaligrafowanymi literami i dokładnymi obrazkami, opowiadała o magii
Merlin zarumienił się lekko ze wstydu i podniósł oczy na Gajusza.
- Gajuszu, ja znam litery, ale nie potrafię czytać...
- Jeśli nikt Cię tego nie uczył, to żaden wstyd. - zdecydowanym tonem oznajmił Gajusz - Nauczę Cię czytać, pisać, poznasz tajniki medycyny, zielarstwa, a ty sam będziesz się uczył magii.
- Dziękuję Ci, Gajuszu.
Wymienili spojrzenia. Powoli zaczynała ich wiązać nić przyjaźni. Byli sobie bardzo potrzebni. Uczeń ubarwiał dni nauczyciela, a mistrz wskazywał drogę młodemu czarodziejowi.
IX
W sali tronowej ustawiono wielki stół zastawiony piękną porcelaną i wykwintnymi daniami. Zapalono świeczniki i służba oczekiwała na pojawienie się rodziny królewskiej. Oczywiście pierwszy zjawił się król, a po chwili zasiadł obok niego Artur. Damy pozwoliły na siebie trochę dłużej poczekać. Lady Morgana i lady Helen weszły z uśmiechami na ustach, ubrane w niezwykle szykowne suknie.
Utherowi, gdy je zobaczył natychmiast wygładziły się rysy.
- Lady Helen, jak minęła podróż?
- Wspaniale - powiedziała siadając obok króla - Masz panie niezwykle uprzejmych rycerzy.
- Miło mi to słyszeć. Arturze, dobrze radziłem, aby posłać sir Leona.
- Jest wspaniałym rycerzem oraz moim najbardziej zaufanym człowiekiem, ojcze.
- Damy za nim szaleją - Morgana udała, że wzdycha.
- Coś chciałaś nam powiedzieć, Morgano? - zaśmiał się Uther.
- Tak, Artur powinien brać z niego przykład.
Królewicz, przełykający w tym momencie pieczyste miał niezwykle głupią minę, tak że lady Helen nie mogła ukryć uśmiechu.
- Leon bywa taki szarmancki... - dodała rzucając w bok przeciągłe spojrzenie.
- Odpuście już Arturowi - udając surowość mówił Uther.
Artur był świetnym szermierzem, potrafił budzić szacunek rozmówcy, ale nie potrafił walczyć z ciętymi językami dam dworu.
- Lady Helen, kiedy raczysz nam zaśpiewać? - zmienił temat Artur.
- Urządzam jutro ucztę, na którą zaprosiłem wszystkich możnowładców z okolic Camelot. Czy uświetniłabyś ten bal swoim anielskim głosem? - zapytał Uther i obrócił się do syna z miną mówiącą wyraźnie "Tak trzeba rozmawiać".
- Będę zaszczycona Panie.
Odpowiedziała wesoło i teatralnie skinęła główką

Ciąg dalszy nastąpi...

Wszystkich serdecznie pozdrawiam! Wspaniałego tygodnia!
Sophija

5 komentarzy:

  1. Wierszydła są naprawdę bardzo ładne.Podziwiam :).
    Widzę poprawę, lepiej to wygląda :).Tylko jeszcze trochę popracuj, żeby bardziej rozwijać poszczególne rozdziały.Wydaje mi się, że troszkę za bardzo się spieszysz kiedy je piszesz ;).Ale poza tym jest naprawdę dobrze :).
    "Artystyczny nieład"?Mówi się "kontrolowany chaos" xD.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwne uczucie, jak najpierw przeczyta się część o II WŚ, a za chwilę o Merlinie ;) Ale oba opowiadania zacne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniekąd efekt zamierzony - połączenie wszystkich pomysłów dwóch autorek, z których każda mogłaby pisać przynajmniej 2 blogi, a tak jest już jeden o wszystkim - po prostu de terra somnia - kraina marzeń i wiecznego (odnosząc się do Aredhel Tasartir) kontrolowanego (bardziej, mniej, bądź wcale) nieładu.

      Usuń
  3. Chce ciąg dalszy!
    Chce ciąg dalszy!!!
    Teraz!! Natychmiast!!!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń