Strony

2 listopada 2014

Drogi i bezdroża

Ciao!
Francuski poszedł tak dobrze, że nie sądziłam aż do tamtego tygodnia, iż kiedykolwiek będę w stanie tak napisać jakąkolwiek olimpiadę! Jestem przecież zwykłą, szarą uczennicą próbującą godzić przyjemne (plastyka i pisanie) z pożytecznym (to wszystko inne) - nie rozpisuję się, bo mój harmonogram na przyszły tydzień to totalne szaleństwo! :D

Amarillo (ten trzpiot, który jest w tak wielu miejscach, a nigdy nie tam gdzie powinien) wlazł niedawno na moje orchidee. Co zrobiłam? Zamiast zastosować jakąś efektowną metodę wychowawczą urządziłam mu sesję zdjęciową!

Dość tego dobrego, teraz pora na rozdzialik ;)


Leon
Im bardziej pochód zbliżał się do granicy, tym bardziej zmieniało się otoczenie. Stopniał śnieg, a ponieważ w tej części królestwa nie było żadnych dróg, gdyż karawany niezwykle rzadko podróżowały w te strony, więc patrol przedzierał się przez falujące morza traw.
W powietrzu unosiła się woń nadchodzącej wiosny, a rycerze powoli zdejmowali z siebie wełniane płaszcze. Wszędzie słychać było trel ptaków, gdzieniegdzie przemknął przed rycerzami cień sarny lub królika. Dwóch rycerzy drzemało w siodłach, a reszta kiwała się sennie.
- Jak pięknie jest w tych stronach. Chciałbym założyć tu gród, do którego zjeżdżaliby się lordowie goszczący na najświetniejszych dworach siedmiu królestw! Wydawałbym bankiety, a moje wioski ciągnęłyby się aż do granicy! Zima musi być tutaj łagodna, a zwierzyny jak widać jest pod dostatkiem. Żyłbym tu jak w raju! - rozmarzył się sir Myron.
Sir Ciril spojrzał na niego spode łba.
- Głupcze! - zachrypiał strasznym głosem - Myślisz, że twierdza Cytyni nie była świetnie ufortyfikowanym i bronionym przez znamienitych rycerzy grodem? A jednak i to nie wystarczyło przeciw wrogiej armii! Teraz wieziemy ze sobą córkę lorda Eddrada, więc przyśpiesz tą swoją szkapę.
- Kim jest ta ranna dziewczyna, że muszę katować mojego wierzchowca, popędzając go, gdy ledwie trzyma się na nogach? Jedną z świetnych panienek, których w Camelot masz, ile zapragniesz, a ta na pewno nie wygląda na najbardziej urodziwą.
Sir Ciril zacinął mocno cugle konia, a jego twarz spłonęła czerwienią, ale pohamował się.
- Zamilcz, nie chcę opóźniać patrolu pojedynkiem.
- Zapłoniłeś się jak panienka. Kim był niby ten lord? Kogo obchodzi jego córka, która po śmierci ojca i spaleniu majątku nic nie jest warta?
Leon jadący z przodu wyprostował się i powiedział oficjalnym tonem.
- Lord Eddrad był w swoim czasie najbliższym przyjacielem i doradcą króla Uthera oraz drugim, po królu, mieczem państwa oraz byłym dowódcą rycerzy Camelot, więc proszę Cię przyjacielu o więcej szacunku, szczególnie, że mówisz o zmarłym bohaterze poległym podczas walki o swoją ojczyznę.
Sir Myron nic nie odpowiedział, tylko rzucił coś pod nosem, a sir Cyryl zrównał konia z Leonem, trzymającym w ramionach Anne.
- Musimy zatamować upływ krwi. Inaczej ona nie dojedzie do granicy. - w jego głosie była niespotykana u nieugiętego rycerza tkliwość - Nie możemy pozwolić jej umrzeć, to córka mojego pana i dobroczyńcy.
- Za chwilę zatrzymamy się na krótki postój; konie są już znużone drogą. Pod wieczór będziemy na granicy.
- A co potem? Stoją przed nami Lodowe góry.
Bruzda między oczami rycerza wydawała się jeszcze głębsza niż przed chwilą.
- Może przypadkiem trafimy na jakiegoś uzdrowiciela? I tak nie możemy z mieczami wejść w głąb tego kraju.
- Dlaczego? - zapytał nagle obudzony rycerz.
- Nie mam zamiaru wydawać się na pastwę ludu południa bez mojego miecza w ręku. - krzyknął sir Myron.
Leon nie wytrzymał i wstrzymał konia. Stał teraz z ogniem w oczach naprzeciw sir Myrona, a jego ręka nieświadomie powędrowała w stronę miecza przypiętego do pasa. Przewyższał towarzysza o głowę.
- Powtórz, co powiedziałeś sir.
Rycerz rozglądnął się niepewnie po towarzyszach, ale nie zamierzał splamić honoru, więc powtórzył.
- Nie mam zamiaru wydawać się na pastwę ludu południa bez mojego miecza w ręku.
- Dobrze. Więc zawróć. Nie karzę ci ze mną jechać, sir Myronie i tym samym pozwalam zostawić tu swój tytuł i honor, możesz wracać do domu. Jeśli jednak postanowisz zostać nie mam zamiaru słuchać twojego narzekania i podburzania innych.
- Nie jesteś nawet rycerzem, chłopcze!
Leon wyglądał, jakby został spoliczkowany. Tym razem jego oczy wyrażały tylko zimną wściekłość.
- Za to synem i wnukiem rycerzy, który dobrze wie, jak posługuje się mieczem.
Cedził słowa, mówił cicho, nie podnosząc głosu. Następnie obrócił się wyprostowany i ruszył w przeciwną stronę. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Sir Myron przyklęknął na jedno kolano.
- Nie byłem pewien, czy słusznie wybraliśmy cię na przywódcę. Teraz już wiem, że na to zasługiwałeś. Będę zaszczycony jadąc za tobą chociażby na pewną śmierć. Prowadź i bierz odpowiedzialność za swoje decyzje, przyszły rycerzu królestwa.
Zatrzymali się na krótki posiłek złożony z czerstwego chleba. Dokuczał im mróz i przejmujący wiatr, dlatego jedli jak najprędzej. Cyryl nic nie jadł, tylko skreślił węglem drzewnym kilka słów na jasnej korze i przyczepił kawałek drzewa do nóżki gołębia. Pozostali rycerze przypatrywali mu się ze zniecierpliwieniem. Rycerz pogłaskał ptaka po głowie.
- Leć do Camelot i zawiadom króla o nieszczęściu, jakie dotknęło Cytyni. Oby twoja droga była prosta, niech wieści niesione przez ciebie dotrą prędko do królewskich uszu, bo inaczej możemy się bać o południowe strony królestwa. - wyszeptał cicho.
Potem wypuścił ptaka i przez moment patrzył jak niezgrabny cień o szarych skrzydłach unosi się do góry, brnąc dobrze wyuczoną drogą w stronę stolicy. Obrócił się twarzą do towarzyszy.
- Wypełniliśmy nasz obowiązek, teraz ruszajmy w drogę!
Ich konie pogalopowały w stronę nieznanych krain.

Merlin
Siedział na łóżku ze skrzyżowanymi nogami podziwiając setki dachów małych domków, wybudowanych u stóp wielkiego grodu. Przez moment wsłuchiwał się obojętnie w ciszę. Później oparł się o ścianę i załamał ręce.
- Nie wierzę! Nie wierzę! - powtórzył, aby upewnić się co do prawdziwości swoich słów.
Nagle usłyszał skrzypienie drzwi i do pokoju wsunęła się Gwen, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Jej ognisto rude włosy ożywiły ponury pokój, a promienny uśmiech rozjaśnił mroki wnętrza.
- Jak minął dzień? - spytała pogodnie.
- Boję się o Artura.
Roześmiała się szczerze, siadając na taborecie naprzeciw niego.
- Co on znowu wymyślił?
Merlin niechętnie powrócił myślami do wspomnienia, w którym królewicz wpadł jak opętany do swej komnaty wziął z biurka stertę notatek i wrzucił je do kominka, a potem patrzył jak płoną. Nigdy nie zapomni tej barczystej, ciemnej postaci na tle ognia, pożerającego wiedzę.
- Najprawdopodobniej oszalał. Spalił wszystkie notatki.
Ku swojemu zdumieniu dostrzegł w intensywnie zielonych oczach Gwen błysk akceptacji. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Bałam się, że to coś poważnego. Artur postąpił słusznie.
- Gwen, Camelot potrzebuje silnego władcy, a nie króla - tyrana - nieuka! - wybuchł gniewnie.
- Camelot nie potrzebuje też na tronie naukowca. Jak myślisz, do czego będzie mu potrzebna... na przykład historia?
Spróbował zachować spokój, choć przychodziło mu to z trudem.
- Aby poznać dzieje minionych pokoleń i nie powtórzyć ich błędów.
Przechyliła zadziornie główkę.
- A rachunki?
- Musi wyliczyć, ile złota może wypłynąć ze skarbca, na ochronę granic, budowę zamków i traktów!!
Zamrugała oczami.
- To może wyjaśnisz mi na co królowi przyda się botanika?
Merlin zaniósł się śmiechem, a potem spojrzał w wielkie, pałające ciekawością, zielone oczy.
- Nie mam pojęcia! Może, aby znaleźć dla wybranki serca najpiękniejsze kwiaty świata?
- A astronomia? - zapytała z szerokim uśmiechem.
Merlin udawał śmiertelnie poważnego.
- Aby przekonać prostaczków, że można wyczytać w gwiazdach słuszność jego decyzji.
Śmiali się przez chwilę. Pierwsza spoważniała Ginewra
- Żałuję, ale muszę już iść. Morgana na pewno na mnie czeka.
- Do zobaczenia Gwen!
Uśmiechnęli się do siebie i dziewczyna wyszła z pokoju równie bezszelestnie, jak weszła. Merlin myślał przez chwilę, po czym wyjął spod obluzowanej deski w podłodze starą księgę - prezent od Gajusza.
Tak oto u boku najbardziej zajadliwego przeciwnika czarów, mag - samouk zgłębiał tajniki zakazanej sztuki.

To do napisania!
Sophija

PS. Biorę udział w Candy u Mai!!

PS2. W środę olimpiada z polskiego... życzę powodzenia wszystkim moim towarzyszom niedoli!

14 komentarzy:

  1. Fajne zdjęcia. Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pinkne zdjęcia !!!! :*
    Opowiadanie (?) też !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja w wt konkurs z angielskiego, etap szkolny (kfalifikacje do wojewódzkiego) ;) nie wyrabiam może nie z nauką co z czytaniem - zamiast czytać lektury i lektury dodatkowe to ja to co przyjemne ;)
    Zacne zdj :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczny ten źrebulek.
    Gratuluję dobrze napisanej olimpiady z francuskiego. :3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O masakra... własnie mi przypomniałaś o dwóch olimpiadach na które sie zapisałam... o jaaa.... totalnie mi wyleciało z główki :P

    Gratuluję francuza i powodzenia na polskim.

    Opowiadanie jak zwykle zacne :) Zdjęcia również.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje dobrze napisanej olimpiady :D
    Śliczne fotki są słodkie ^_^
    Pozdrawiam i zapraszam na n/n
    figurkischleich.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Maluch prezentuje się przeuroczo w towarzystwie delikatnych orchidei... Świetnie podkreślają jego urodę i taką zwiewność :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak rzeczywiście ślicznie prezentuje się w towarzystwie orchidei :)
    I życzę powodzenia w olmpiadzie z polskiego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. A mówiłaś, że francuski to język, którego nikt jeszcze nie ogarnął :P.
    Trzpiotowa maść ładnie się komponuje z orchideami ^^.

    OdpowiedzUsuń
  10. Takie zimno, a Ty piszesz o topniejącym śniegu ;/ Miej litość dla ludzi!! Orchidea zawsze dobrą dioramą :) Lord Eddrad :P "Nie karzę ci ze mną jechać" - ZOSIA BÓJ SIĘ BOGA!!! On mu dał karę??
    Opócz tego zacnie. Zdzwonimy się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Topniejący śnieg to zwiastun wiosny. Pogodnie patrzę w przyszłość :D
      Boję, się boję, choć mniej niż nauczycielki francuskiego :P
      I nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodziło ;)
      Koniecznie!!

      Usuń
  11. Maluszek naprawdę ślicznie prezentuje się z Orchideami :) Powodzenia na olimpiadzie, pozdrawiam :3
    Zapraszam na n/n : http://schleich-stajnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. fajny pomysł na zdjęcia! :) Powodzenia na olimpiadzie! :D

    OdpowiedzUsuń