Po pierwsze chciałam Was bardzo przeprosić za moje niesłychane lenistwo. Za niekomentowanie Waszych blogów i za niedzielną notkę. To ostatnie musicie mi wybaczyć, ponieważ wczoraj przerzuciłam ok. 500 książek, w tym anatomię z roku 1926, modlitewnik z 1940 oraz książkę z biblioteki w Tiumieniu (Syberia) wydaną w 1890 roku (prawdopodobnie zabrała ją moja prababcia wracając z zesłania). Powodem tej akcji była przeprowadzka babci. Tak więc myślę, że dostanę wybaczenie :p. W dodatku piszę dużą pracę o Sybirakach, więc sami wiecie - jest ciężko.
W ramach ogłoszenia - niestety nie jadę do Loro, lecz do Antibes, gdzie również będą orki. Lepszy rydz niż nic.
Na przeprosiny wstawiam Wam mój projekt do linorytu:
Dodam również, że biorę udział w konkursie na schleich.czo:
Ale przechodzę do rzeczy! Dedykacja dla Karo z okazji wczorajszych urodzin. Jeszcze raz najlepszego!
Link do rozdziału 4.
- Czy mogę o coś spytać? – rzekła
Zofia po dłuższej chwili milczenia. Siedziała właśnie w skórzanym, samochodowym
fotelu jadąc w kierunku dworca, na którym była zaledwie wczoraj. Wtedy
przyjeżdżała z ogarniętego wojną kraju, z nadzieją na odpoczynek. Dziś miała
misję, choć sama do końca nie wiedziała jaką.
- Oczywiście. – odparł Sikorski,
który osobiście kierował samochodem. Nie lubił taksówek. Kochał tylko swojego srebrnego, zawsze lśniącego czystością Bentleya i gdy mógł jeździł właśnie nim. Żaden, nawet najlepszy
szofer nigdy nie dostąpił zaszczytu prowadzenia auta.
- Dlaczego wysyła mnie pan do
Londynu? – spytała.
- Przecież tego chciałaś. Czyżbyś
się rozmyśliła?
- Nie, nie skądże! –
zaprotestowała natychmiast, obawiając się, że generał się rozmyśli. – Ale
przecież państwo polskie ma dyplomatów, załatwiających takie sprawy, prawda?
- To prawda. Lecz czasami trzeba
uzupełnić szeregi dyplomatów. To samo tyczy się służb wywiadowczych. A także
osób pracujących na rzecz obu tych organizacji. I właśnie o tym ostatnim
temacie chciałem porozmawiać z panią podczas dzisiejszego śniadania, lecz niestety
była pani łaskawa wyjść, a raczej wybiec.
- Może w takim razie porozmawiamy
o tym teraz? – podchwyciła zaintrygowana Zosia.
- Dobrze, tylko proszę wysłuchać
mnie do końca, zanim rzuci się pani na jakiegoś polityka. – odparł z lekkim
uśmiechem. – Otóż po dyskusji z panem Raczkiewiczem na temat pani osoby, która to dyskusja rozpoczęła się jeszcze przed wojną doszliśmy do wniosku, że nadaje się pani do
służb dyplomatycznych.
- Jak… - zaczęła ona.
- Proszę pozwolić mi skończyć. –
przerwał jej. – Od początku mieliśmy zamiar wysłania pani z misją dyplomatyczną
do Churchilla w ramach sprawdzenia, czy na pewno się pani nadaje , jednak nie
miało się to wydarzyć tak nagle. Skoro jednak sama zadecydowała pani o
wyjeździe, nie pozostało mi nic innego, jak tylko odwieźć panią na dworzec.
- Ale co doprowadziło panów do wysnucia takich wniosków? I w ogóle jak
to wszystko ma wyglądać?– spytała zdezorientowana.
- Wszystko pani wytłumaczę, ale
może zacznę od pierwszego pytania. Wraz z panem Raczyńskim
obserwowaliśmy panią już od dawna…
- Pan mnie?? Naprawdę?
- Tak, widywaliśmy się przecież w
Warszawie podczas pani nauki w tamtejszym liceum. Mogła mnie pani nie zobaczyć,
ponieważ nie lubię się wyróżniać. Ja natomiast zauważyłem panią natychmiast,
gdyż była pani zupełnie inna niż reszta dziewcząt. Poszukiwaliśmy wtedy osoby
do zadań specjalnych. Poleciłem panią, pan Raczyński mnie poparł, tak więc
dostała się pani na naszą listę kandydatów. A dzień dzisiejszy potwierdził
główne pani zalety, to jest spryt, niezależność i umiejętność szybkiego
podejmowania decyzji oraz, niestety największą wadę, jaką jest impulsywność.
Mam rację?
- Obawiam się, że tak. Ale dalej
nie wiem, co dokładnie mam zrobić w Londynie?
- Celem pani misji jest wybadanie
nastawienia Churchilla i innych polityków angielskich. Odkrycie ich zamiarów.
Bo trzeba pani wiedzieć, że ta praca będzie miała też coś ze szpiegostwa.
- Wybadanie?! Moim celem jest
zmuszenie ich do wysłania Polsce pomocy!! – po chwilowym zdezorientowaniu Zosi
wrócił animusz.
- Tego będzie się pani właśnie musiała
wyzbyć. Swojej wybuchowej części charakteru. O ile zda pani egzamin i przyjmie
naszą propozycję.
- Oczywiście, postaram się . –
odpowiedziała, trochę udobruchana.
Właśnie podjechali pod dworzec.
Wysiadając, Sikorski wepchnął dziewczynie jakiś dokument.
- Oto pismo od rządu polskiego.
Pomoże pani w uzyskaniu terminu. I proszę nie mówić nikomu o naszej rozmowie,
miała się pani dowiedzieć o tej sprawie dopiero po zakończeniu misji. Ach, ten
mój talent do zbyt wczesnego rozpowiadania tajemnic! – uśmiechnął się kwaśno
pod wąsem. – Tak w ogóle, czy pasowałaby pani taka praca? Proszę pamiętać, że
może być ona bardzo niebezpieczna.
- Zastanowię się nad tym. –
odpowiedziała lakonicznie, ale w głębi serca była pewna, że przystanie na
propozycję.
W tej chwili usłyszeli donośny
głos megafonistki zapowiadającej pociąg do Calais, z którego przyszła agentka
wywiadu w służbie Polski miała przesiąść się na prom przez kanał La Manche.
- To pani pociąg. Proszę dać mi
walizkę, musimy się pospieszyć! – ponaglił ją.
Na peron wpadli w ostatniej
chwili, po drodze o mało nie wsiadając do pociągu zdążającego do Marsylii. Podając Zofii walizkę, Sikorski rzekł:
- Na koniec życzę pani
powodzenia.
- Dziękuję bardzo. I proszę
przeprosić pana Raczkiewicza za moje zachowanie. Nie pożegnaliśmy się przed
odjazdem.
- Jestem pewien, że pani wybaczy.
– odparł.- No, niechże pani idzie!- krzyknął, ponieważ pociąg zaczął ruszać.
Widząc to, dziewczyna w szalonym
pędzie rzuciła się w stronę pociągu, prawie wpadając pod koła. Zamykające się
drzwi wepchnęły ją do zatłoczonego przedziału. Spojrzała w okno.
„ Jakby nie patrzeć, to bardzo
miły człowiek”. – pomyślała, widząc generała.
Co ciekawe, w tym samym momencie dokładnie to samo stwierdzenie o niej pojawiło się w jego głowie.
Chyba nie było najgorzej? Wytykać błędy proszę!
Miłego tygodnia i wspaniałej Wielkanocy!!
M
Wstydź się >< Nawet JA piszę dłuższe.
OdpowiedzUsuńHm. Zaciekawiłaś mnie. Fajnie ci wyszło. MIMO ŻE KRÓTKO. Teraz tylko do Anglii, do deszczu. Niech pozdrowi Harry'ego Pottera B| (Wiem, że nie te czasy xD).
Wgl, byłam u babci i spisałam historię mojego pradziadka. Przepraszam za to co powiem, ale zdecydowanie miał gorzej. .______. Na historię wydrukuję xD
Pozdrawiam :>>
Jakbym się rozwinęła teraz, to by było z 5 stron... Nie narzekaj! A ja nie piszę Piłsudskiego - skupię się na Sybirakach...
UsuńO, to umowa stoi :D To co powiemy pani? Że nam Word się zepsuł? xD
Usuń5 rozdział... jakże dumnie to brzmi! W moim wypadku - patrz w roku 2016 :P.
OdpowiedzUsuń1. Za krótkie; jak zawsze.
2. Bardzo wciągające + patrz pkt. 1
3. Wyślę ci na maila tekścik zgodnie z umową ;).
Pozdrawiam!!
PS. Dziękuję za P. Raczyńskiego. Miło mi, tylko proszę nie zrób z niego ani zdrajcy, ani człowieka nierozgarniętego!
Pfu, nie Raczyński,a Raczkiewicz!! Już zmieniam :P
UsuńDziękuję za życzenia i dedykację. bardzo mi miło. :)
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zawsze ciekawy, czekam na kolejny rozwój wypadków. :)
Tam w jednym momencie napisałaś Zosi przez dwa "i". :)
Rysunek ładny, ja nigdy nie rysowałam Orek. :)
Udanego wyjazdu życzę. :)
Pozdrawiam,
Karo ;)
[fantome.bloog.pl]
Dziękuję! Już zmieniam.
UsuńCiekawy rozdział ;) Ale mogłaś trochę przedłużyć, bo ciekawie się czytało ...A ja patrze i koniec ^^ Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTakie coś tam jest: "do podjęcia takich wniosków" - wydaje mi się, że podjąć można jakieś kroki, a wnioski się wysnuwa :) To tyle. Poza tym bardzo ładnie. Wszystko jakoś się tak szybko dzieje, ale nie wiem, czy to wada, czy zaleta ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, trochę nietrafne. Dziękuję, zmieniam :)
UsuńŁadny obrazek :) Rozdzialik frapujący ^^.
OdpowiedzUsuń