7 lipca 2014

r.II - Poszukiwanie

Witajcie!
Leniwie wlecze się jaskrawy korowód wakacyjnych dni ;).
Chyba nic więcej "od siebie" nie jestem w stanie dodać!

Dzisiaj powinna ukazać się notka Malii - opowiadanko, ale musicie nam wybaczyć, gdyż mamy wakacyjne problemy techniczne (niech licho porwie wszystkie laptopy i tablety! :P). Dlatego zamieniłyśmy się terminami; przepraszamy za utrudnienia! W związku z tym dodam dzisiaj znów coś o Camelot i kilka starych zdjęć modeli...

 Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
Znów wędrujemy ciepłym krajem
Malachitową łąką morza.
- K.K. Baczyński

Burze, mgły, śnieżyce, jeszcze nie raz dadzą ci popalić. Myśl wtedy o tych, którzy już doświadczyli tego przed tobą. Powtarzaj sobie: „Jeżeli inni przez to przeszli, to znaczy, że można przez to przejść”.
- Antoine de Saint-Exupery

Tutaj nie mam pomysłu na żaden cytat :D!!

Dobrze, przechodzę już do rozdziału!
Ostatni fragment:  http://deterrasomnia.blogspot.com/2014/06/r-ii-koszmary.html


XII
Wykwintna dama, królewski syn i potężny czarodziej (lub prosty służący; jak wolicie) szli coraz głębiej pod ziemię, gubiąc się w plątaninie korytarzy. Pochodnia rzucała krąg światła, paląc się zbyt szybko. Ich cienie ślizgały się po ohydnych, wilgotnych, pokrytych mchem i pleśnią ścianach.
Dojmujący chłód przeszywał jedwabne szaty wysoko urodzonych, ale gruby płaszcz Merlina skutecznie chronił przed zimnem. Dotarli do miejsca, gdzie wśród wody kompletnie znikła ciemna posadzka.
- Nie idziemy tędy. - zdecydował Artur, ale jego głos brzmiał jakoś słabo wobec tych podziemi - Nie mam zamiaru mieć choroby Morgany na sumieniu!
- Arturze, pójdziemy tą drogą. 
W jej głosie, była ta nieustępliwa nutka i mężczyźni już wiedzieli, że na nic zdadzą się ich protesty.
- Wobec tego ja poprowadzę. - oznajmił Artur i ruszył przez taflę wody.
Ponury plusk mętnej wody odbił się o ściany i poleciał głęboko w inne korytarze. Merlin wyczekująco spojrzał na Morganę.
-Lepiej, żebym został z tyłu.
Podniosła halkę do rozsądnej wysokości i postawiła nogę, ubraną w cienki pantofelek w wodzie. Czuła jak przemknął przez nią zimny dreszcz. Nie chciała się skarżyć, mimo lodowatej wody. Przy następnym kroku straciła równowagę. Sługa przytrzymał ją bez trudu.
- Morgano...
- Nic mi nie jest.
Dotknął bladej, zimnej, delikatnej dłoni i zdjął z siebie płaszcz. Pod spodem miał jeszcze cienką tunikę. Musiało mu to wystarczyć. Dama uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Nie musiałeś.
Później szła już bez problemu. Dotarli do miejsca, gdzie korytarz rozdzielał się na dwie części. Artur i Merlin natychmiast spojrzeli na Morgenę, oczekując jej decyzji. Przygryzła wargę.
- Nie wiem, gdzie powinniśmy pójść.
Artur zaczerpnął tchu.
- Ja pójdę w prawo, wy w lewo; Morgano pamiętaj, żeby opiekować się Merlinem.
Drobna złośliwość, a sługa czuł, że krew wypływa mu na twarz. Morgana uśmiechnęła się natomiast słodko.
- Jak sobie życzysz, Arturze.
Czarodziej podążał za szelestem sukni. Gorączkowo się zastanawiał., nad swoim położeniem. Szukali potwora, ale co zrobią, gdy go znajdą. Artur lubił improwizować, ale gotowy plan, chyba byłby nienajgorszym rozwiązaniem.
- Morgano?
Odwróciła się do niego, jej oczy błyszczały w świetle jego pochodni.
- Co się dzieje?
Nagle jakiś cień przebiegł po ścianie. Spojrzeli sobie w oczy z niepokojem i wówczas usłyszeli tętent kopyt, a jasne światło, jakie rzucała pochodnia, zgasło. Zbliżał się.
*
- Co robimy? - szepnął Merlin
Morgana policzyła do trzech, nie chcąc, aby jej głos zadrżał.
- Będziemy improwizować.
Mimo całej sytuacji uśmiechnął się, szczerze rozbawiony jej uporem.
- Masz broń?
Ku jego zdumieniu zza rękawa wyciągnęła niewielki sztylet. Zabłysnął w ciemności. Odczekali chwilę.
- Nikogo tu nie ma. - zdecydowała - Idziemy dalej.
Po omacku posuwali się w stronę podziemnej groty.
*
Artur trzymał w ręku miecz. Krok za krokiem posuwał się do przodu, w każdym momencie gotowy na zaatakowanie każdego potwora, który wyłoni się z ciemności. Niestety doznał zawodu. Nikogo nie dostrzegł. W końcu nie wierzył w istnienie koszmaru Morgany, ani w baśnie dobre dla jego sługi. Dobrze wykształcony syn władcy nie powinien wierzyć w takie opowieści.
Doszedł do zakrętu. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Przywarł do ściany skalnej, policzył do trzech i wpadł z mieczem na Merlina i Morganę.
Mieli nieszczególne miny.
- Gdzie wasze pochodnie?
- Zgasły. Nie same. To coś je zgasiło - wyszeptała Morgana
- Zapewne powiew wiatru. Tu nie ma tego, czego szukamy.
Nagle zgasła i jego pochodnia, a z ciemności wyłonił się kształt. Dziwny stwór, o pięknym pysku konia, ogonie typowym dla lwów oraz jasnym rogiem lśniącym pomiędzy uszami. Znajdował się najwyżej kilkadziesiąt kroków od nich. Co to było dla istoty poruszającej się z prędkością światła?
Artur uniósł miecz i stanął naprzeciw niepojętego zjawiska. Światło rogu oślepiało ich, a jasna grzywa wywoływała wiatr. Oddychał szybko, zmarszczył czoło. Nie bał się. Strach był obcy znanemu rycerzowi, jednak poczuł ukłucie żalu, że jedna sekunda wystarczyła, aby bezpowrotnie stracił zaufanie do reguł wpajanych mu przez ojca.
Stworzenie, które wyłoniło się z magii nie było złe, ani dobre. Jedynie zaczarowane, przez kogoś potężniejszego. Uświadomił sobie, że nie ma czasu na rozważania.
Potwór natarł na Artura.
*
Morgana pochyliła się nad sługą, który zachwiał się i byłby upadł.
- Czy wszystko dobrze?
- To stworzenie... nie pokonamy go. Gwen umrze.
W jego głosie była taka rozpacz, że ścisnęło się jej gardło, ale nic nie odpowiedziała. Merlin podniósł głowę, aby widzieć, jak Artur pada na czarną posadzkę. Zacisnął usta, w głowie mu się zakręciło. Nawet dla Gwen, nie ma prawa narażać Artura, ani Morgany.
Rzucił się do przodu, ale Morgana w tym momencie krzyknęła. Jasne ślepia potwora spoczęły na damie. Począł się do niej zbliżać.
Merlin stał jak skamieniały. Nic nie mógł zrobić. Musiał coś wymyślić. Nie mogą zginąć w takim miejscu.
Ognis - szepnął, a w jego oczach rozbłysły te tajemnicze ogniki. Zapalił języczkami ognia pochodnię. Blask czerwonych płomieni odwrócił uwagę stwora.
Pół-koń, pół-lew obrócił swój kształtny łeb i swój wściekły wzrok utkwił w postaci, która rozpaliła płomienie. Nie potrafił jednak zgasić tego światła, jak poprzednich, gdyż Merlin podtrzymywał je magią. Syknął wściekle i rzucił się na chłopca.
- Merlinie! - usłyszał krzyk.
Później sięgnął po swą moc i przed oczami widział tylko czerwień. W oczy kuł go żar, odwracał głowę, ale pozwolił, aby światło pochodni otoczyło i pochłonęło tą istotę, której róg niósł ze sobą śmiertelną truciznę, przez którą zginęło kilkuset ludzi i być może konał w tym momencie Artur. Włożył w zaklęcie całą swą wściekłość.
Poczuł, że jego plecy dotykają czegoś zimnego i wilgotnego.
- Już dobrze? - zobaczył nad sobą bladą twarz Morgany i zupełnie osmaloną Arthura.
- Chyba tak. To było nadprzyrodzone.
- To była magia. Ktoś nam musiał pomóc.
Nagle Artur wymierzył mu delikatnego policzka.
- Już nigdy w życiu tak nie rób Merlinie! - rozkazał.
- Tak jest, Sir. Jednak zależy Ci na zwykłym słudze?
Królewicz popatrzył na niego z rozbrajającą szczerością.
- Nie, po prostu nie będzie mi się chciało ratować Cię po raz drugi.
Morgana uśmiechnęła się zagadkowo.
- Bardzo wam do twarzy w tym czarnym pyle.
- Chcesz powiedzieć, że mam na twarzy to co on? - Artur wzdrygnął się i wskazał palcem Merlina.
- Tak, Sir. - uniżenie potaknął Merlin.
Nagle spoważniał.
- Co się stało z tym potworem?
- Znikł.
- Czyli nie zginął.
Morgana nerwowo rozejrzała się dookoła.
- On tu gdzieś jest?
- Widocznie. - odpowiedział Merlin - Arturze idź z Morganą do Camelot.
Następca tronu był pełen wątpliwości, widząc ponurą zawziętość na twarzy swego sługi. Dotychczas Merlin wydawał mu się bojaźliwym chłopcem. Musiał się upewnić, czy dobrze usłyszał.
- A co z tobą, Merlinie?
- Ja tu zostanę. Muszę znaleźć tego jednorożca.
- Muszę przyznać, że jesteś odważny, ale źródło twojej głupoty, gdziekolwiek by było, jeszcze się nie wyczerpało, mimo, że jawnie przeciwstawiłeś się królowi w sali tronowej i walczyłeś ze mną na pięści. Myślałeś, że pozwolę Ci iść i zginąć samemu w podziemiach za słuszną sprawę niewinnej kobiety?
- Dokładnie. Tylko ty i Morgana możecie opóźnić egzekucję.
Morgana skinęła głową, ledwie powstrzymywała łzy, wzruszona jego wytrwałością. Wyjęła swój misternie zdobiony sztylet i wręczyła mu go do ręki.
- Weź go, przebije każdą skórę. Jest niezwykły. Oddaję Ci go na zawsze, powinien służyć w szlachetnych rękach.
- Dziękuję, Madame.
Artur niepewnie spojrzał na tych dwojga. Poczuł, jak ciepła ręka Morgany spoczywa na jego ramieniu.
- Zostawmy Merlina, to jego misja.
- Dobrze. Nie pozwolę Gwen zginąć przed twoim przyjściem. Tylko się pośpiesz.
- Pójdę już. - oznajmił Merlin - Jeszcze raz dziękuję, Morgano.
Znikł w ciemności. Nie potrzebował pochodni. Wszystko doskonale widział pośród mroku, szedł sprężystym krokiem. Miał już pewien pomysł.

Ech... w takich momentach wprost ubóstwiam Merlina. No cóż, tyle! Zmykam, bo muszę zjeść śniadanie :D.
¡Adiós!
Sophijka

10 komentarzy:

  1. Hej!
    Proszę wszystkich o przeczytanie!!!!!
    Najmocniej przepraszam za brak notki, ale jestem w Gdańsku i mój tablet zwariował, po czym również i mnie doprowadził do obłędu :-/
    I teraz rozpiska terminów:
    12/13 lipca - wracam do domu, piszę notkę
    18 lipca - post pisze Sophija
    27/28 lipca - wracam z Antibes, mój post
    2/3 sierpnia - jak wyżej
    Potem już wracamy do normalnego rytmu.
    ŻYCZĘ WSZYSTKIM POWODZENIA W CANDY!!!!!
    Dziękuję za życzenia!
    Miłego wszystkiego
    M
    P.S. Zacne zdjęcia i rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie małe arcydzieło. Jestem bardzo ciekawa co się dalej wydarzy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanko, oraz świetne zdjęcia ;) Zachęcam poczytania sobie u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Malia, w porządku.Wszyscy wiemy, że te przeklęte maszyny knują przeciw nam spisek...Kiedyś zawładną światem.Jeszcze wspomnicie moje słowa...
    Sophijo, rozdział jak zwykle ciekawy i wciągający, a fotki są cudne ^^.Najbardziej mi się podoba to pierwsze.Zachód słońca nad wodą, mrrr :3...
    Aredhel

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie opowiadanie i śliczne zdjęcia :)
    Zapraszam do mnie na n/n
    figurkischleich.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczne zdjęcia i ładnie dobrane cytaty.
    Udanych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pękne zdjęcia :) Zapraszam na mojego nowego bloga :)
    http://jazda-konna-moja-pasja.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie :D Śliczne zdjęcia :) Pozdrawiam !
    Zapraszam : http://schleichewci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie. W serialu ten potwór zdaje się inaczej wyglądał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale mój jest zdecydowanie ładniejszy, nie uważasz? :P
      Za to od września zaczynam improwizować i już nie będą się pojawiać wątki serialowe :D!
      Jestem z siebie dumna! ;)

      Usuń