(UWAGA - notka jest bardzo długa, więc jeśli aktualnie gotujecie makaron lub coś innego co łatwo przypalić, radzę odłożyć czytanie na później).
Ależ ja mam zaległości na Waszych blogach!! Toż to wstyd straszliwy, ale musicie mi wybaczyć - przez ostatni tydzień walczyłam z projektami na YT, z Internetem (jestem na wsi) i górskimi wycieczkami. Niemniej dziś postaram się zabrać za siebie :)
W niedzielę wróciłam z Lazurowego Wybrzeża, które zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Pogoda dopisała, jednak większość czasu spędziłam nie na plaży, lecz zwiedzając w potwornym upale. Pierwszy dzień to oczywiście wizyta Marineland w Antibes, jedno z dwóch miejsc w Europie, w którym mieszkają orki.
Wykupiłam wizytę VIP (ciułałam na to pół roku, stąd taki "zastój" modelowy). Polegała ona na wizycie za kulisami parku.I.... mam dość mieszane uczucia (recenzja bezwstydnie skopiowana z mojej konwersacji na o-o.pl).
Najpierw oprowadzano nas (grupa 8 osób) po całym ML i opowiadano o wszystkim bardzo szczegółowo tyle, że po francusku. Pan robił pod koniec "streszczenie" po angielsku, ale niestety dość krótkie.Potem były spotkania ze zwierzętami - wejście do wody w woderach i sesja z delfinem (głaskanie itp) ok. 10 min. Następnie to samo z uchatką, tyle że "na sucho" - mycie ząbków, przybijanie piątki. Później podano lekki posiłek - rogaliki i herbata ( przy stole na ok. 15 osób, połączone grupy). Była z nami trenerka delfinów, która odpowiadała na nasze pytania. Po zjedzeniu wpuszczono nas do tylnych basenów orek (staliśmy ok. 2m od brzegu. )Tam sprawa krótka - orka wyskakiwała na platformę, a nas fotografowano.Trenerzy oczywiście powiedzieli kilka słów. Niestety jak się potem okazało za płytkę ze zdjęciami chcieli 75 euro!! Więc raczej trochę drogo. Szkoda, bo mogłabym mieć zdjęcie z moim ukochanym Inoukiem. Podczas pokazów mieliśmy zarezerwowane dogodne miejsca. Niestety nie można było podejść do szkła i prowadzić interakcji, z czego park zawsze słynął.Wszystko było pozamykane.
Niemniej orki na żywo - bezcenne.
W Antibes mieszkają również przeróżne gatunki pingwinów, przemiłe uchatki patagońskie (mój ulubiony Nelsonik, któremu myłam zęby :)), kalifornijskie i grzywiaste, żółwie morskie, delfiny (tu z kolei moim faworytem jest Eclair, który był po prostu "genial"). Jest tam również olbrzymie akwarium z mnóstwem ryb.
Zwierzęta mają całkiem niezłe warunki (jak na niewolę oczywiście).
Zdjęć mam bardzo malutko, ponieważ udało mi się zobaczyć tylko jeden pokaz (rodzina cały czas okazywała jak bardzo im się nudzi i dosłownie wypchnęła mnie stamtąd :/). W dodatku skupiłam się głównie na filmowaniu (postaram się wrzucić wszystko na YT w najbliższym czasie) i oczywiście oglądaniu :). Jednakże postaram się dodać je do galerii, która naprawdę kiedyś powstanie!!
Odwiedziłam również Monako, górskie, urokliwe miasteczka - Eze i Saint Paul de Vence, Niceę, centrum Antibes oraz przepiękne Grasse znane z mydełek i perfum. Oczywiście z każdym z tych miejsc wypatrywałam Ferrari, Lamborgini itp. Uwielbiam fotografować szybkie samochody, nawet jeśli czasami grozi to starciem z ochroną :P
Standard z Montecarlo - kasyno
Eze
Oczywiście nie obyło się bez sesyjki.
Oprócz kilku Schleichów pojechały ze mną również najnowsze nabytki - custom na haflingerce Classic breyera autorstwa Metalfish oraz sprowadzona dzięki uprzejmości Dorotheah Isadora Cruce.
Ależ się rozpisałam! Po tym przydługim wstępie mam zaszczyt przedstawić mój ostatni prezent gwiazdkowy - przed Wami Zenyatta!
Zenka jest następnym modelem, którego sprowadzenie od dawna planowałam. Gdy ją zobaczyłam, wiedziałam, że kiedyś przyjedzie do mnie jako narzeczona dla Sato.
" - Poczekaj, zdjęcia robi. Trzeba pozować !"
Nie była jednak na początku mojej chciejlisty. Odpychała mnie jej chudość i kanciastość, bardzo typowa dla konia wyścigowego. Mimo tego gdy zobaczyłam ją pod choinką natychmiast mnie zauroczyła.
Model powstał na moldzie Lonesome Glory autorstwa Kitty Cantrell. Jak już mówiłam, rzeźba na początku wydawała mi się zbyt "ostra" i za mało harmonijna. Na żywo wygląda to trochę lepiej. W miarę upływu miesięcy spędzonych z Zen, jej proporcje wydają mi się odpowiednie dla konia wyścigowego (prawdziwa Zenyatta to amerykańska czempionka, prawdziwa legenda toru). Została przedstawiona w świetnej pozie - jak można zobaczyć na wielu filmach, klacz przed zawodami często specyficznie "tańczyła" - tak jak ten model.
Rysunek mięśni wydaje mi się całkiem niezły. Oczy cieszą również liczne dopracowane detale.
Malowanie jest świetne - Zenka na ładnej ciemnej maści ma delikatne jabłuszka, które niestety bardzo trudno jest uchwycić na zdjęciu. Kopyta są arcydziełem! Również odmiany bardzo dobrze uzupełniają całość.Oczy mają bystry, ciekawski wyraz pasujący do przyjacielskiego charakteru Zen.
Model jest więc naprawdę godny polecenia.
A teraz nie zwlekając przechodzę już do części najbardziej interesującej dla Was wszystkich - wyniki Candy.
Lista biorących udział (z komentarzy pod notką o rozdawajce):
1.Aredhel
2.Agness Ł
4.Zuza
5. Olivia L
9. Green
11. Emcia
12.Savana
15.Carmen
17.we-runcia
18.Maja
19.Ola K
20.Askada
21.Sandra Pauch
Czas na losowanie.... (werble proszę).
Wygrywa Zuza z http://dreamstableschleich.blogspot.com/. Gratulacje!! Jutro się z Tobą skontaktuję. Od razu ostrzegam, że orkowa niespodzianka jest dość kiepska anatomicznie, ale mam nadzieję, że Cię ucieszy. Natomiast tym, którym nie udało się wygrać dziękujemy za tak liczne zgłaszanie się i zainteresowanie.
Tymczasem dobranoc
M
P.S.
Biorę udział w Candy u Oliwii.
Biorę udział w konkursie na schleich.czo.