27 grudnia 2014

Misz-masz

Witajcie,
Nareszcie śnieg! Powiało świąteczną atmosferą i mrozem. Dopadło mnie w końcu świąteczne lenistwo! Nie ma mowy, żebym wstała przed 12.00, dużo czytam, cieszę się każdą wolną od obowiązków chwilą!!!
Dzisiaj w notce macie ful-wypas: krótką sesyjkę, życzenia, rozdzialik, LA... stąd ten uroczy tytuł :)

Najpierw w świątecznej atmosferze, która jeszcze ze mnie nie wyparowała przedstawiam krótką sesję Amarillo na choince~~


Dalej rozdział... (nieświąteczny)

Leon
Na zachodzie w powodzi jaskrawoczerwonych, złotożółtych i purpurowych chmur zatonęła wielka kula słońca, a po drugiej stronie horyzontu swą wspinaczkę po niebie rozpoczął blady księżyc.
Anne zatrzepotała długimi rzęsami i spojrzała na niebo, pełne tysięcy jasnych gwiazd, oświetlających im drogę. Nawet przy tym mizernym świetle Leon dostrzegł, że szkliły jej się oczy. Ścisnął jej rękę i wyszeptał.
- Już niedługo będziemy na miejscu.
Jednak ona go nie słyszała i w majakach zaczęła opowiadać o rodzicach, ogniu, ciemności i strachu. Wbrew woli ściskał mocno jej drobną, bladą dłoń i szeptał łagodnym głosem, ciche, uspokajające słowa.
Konie ledwie szły, potykając się o korzenie. Weszli w ciemny las, gdzie pod górę wiodła wąska ścieżka. Noce były tu zdecydowanie chłodniejsze niż dni, więc wszyscy zaciskali pięści, aby choć trochę się ogrzać. Wędrowali tak, gubiąc drogę i krążąc bez celu w koło przez całą noc. Ich podróż przerwały pierwsze promienie słońca.
Leon zażądał postoju, gdyż nikt nie był w stanie usiedzieć już w siodle. Wiedział, że Anne za kilka godzin umrze, ale nie był w stanie nic dla niej zrobić. Potrzebowali snu.
Na pierwszą wartę zgłosił się sir Myron, więc wszyscy posnęli między drzewami, a on wsparty o pień wpatrywał się w lady Anne. Było mu jej żal; wydawała się taka młoda, bardziej przypominała dziecko niż kobietę. Mimo to widać okrutni bogowie pragnęli ją wziąć do siebie.
Anne na dodatek była córka jego dobroczyńcy. Nigdy nie przypuszczał, że ta drobna dziewczynka, która wspinała się po drzewach lepiej od wszystkich chłopców, kochała jeździć konno i błagała ojca o łuk zostanie w przyszłości tak wdzięczną damą. Tym bardziej nigdy nie przyszło mu na myśl, że, dostojna przy matce, dodająca wszystkim dookoła nadziei, cały czas uśmiechnięta dziewczynka będzie kiedyś na jego oczach walczyć ze śmiercią.
Łzy napłynęły mu do oczu. Nagle pod wpływem rozmyślań korony drzew zlały się przed jego oczami, a świergot ptaków wydał się muzyką trubadurów, odwiedzających często lorda z Cytyni. Zasnął.
Leon zerwał się na równe nogi. Słońce było w zenicie. Przeklął siebie za nieostrożność, a gdy zobaczył śpiącego strażnika usta zadrżały mu z bezsilnej wściekłości. Nagle ktoś położył mu rękę na ramieniu. Chwycił miecz, ale ten natychmiast wypadł mu z ręki.
Stała przed nim mistycznie piękna kobieta, której jasna suknia spływała do ziemi, a czarne loki opadały aż do stóp. Rozpoznał, że stoi przed mieszkanką południa, po jasnym świetle, które wokół siebie roztaczała i lekko szpiczastych, uniesionych ku górze uszach.
- Czego szukacie po tej stronie granicy?
Głos kobiety przywodził na myśl dźwięk lutni, ale oczy miała groźne i widział w jej dłoni mały, ale bardzo ostry sztylet. Wiedział, że ona nie zawaha się go użyć.
Nerwowo przełknął ślinę.
- Ratunku dla rannej.
- Zaprowadź mnie do niej i nie próbuj żadnych sztuczek.
Dopiero teraz zauważył, że mimo płynnej wypowiedzi mówiła z większa melodyjnością, niż mieszkańcy ziem Camelot. Ukląkł przy lady Anne.
- To ona. Proszę, uratujcie jej życie. - nagle jego głos się załamał - Nie mam ze sobą złota, aby wam zapłacić.
W jego oczach zalśniła iskierka nadziei. Ta kobieta miała w sobie coś nieprzystępnego, niepojętego dla zwykłych ludzi, ale na pewno była w stanie ocalić dziewczynkę. Zmierzyła go wzrokiem. Sprawiała wrażenie zdziwionej, ale mogła udawać. Mieszkańcy południa nie lubią pokazywać innym, co myślą naprawdę.
- Nie znasz jej.
Wiedzieli też więcej od zwyczajnych ludzi i nic nie mogła ukryć się przed ich bystrym wzrokiem, więc Leon nie okazał większego zdumienia.
Słyszał równy oddech towarzyszy i przypomniał sobie swoją siostrę, którą zostawił w rodzinnym zamku jadąc do Camelot. Anne była do niej tak podobna, choć nieco młodsza i drobniejsza. Słowa, które mówił zjawiały się znikąd, gdyż w głowie miał wielką pustkę.
- Wiele przeżyła, jest córką dawnego doradcy króla.
- Tak. - odpowiedziała zamyślona kobieta.
Leon słyszał tylko bicie własnego serca.
- Pomożesz jej?
- Nie ufam wam, barbarzyńcom z północy. - odpowiedziała wydymając usta - Twoja bezinteresowność jest niepojęta, wolę, gdy ludziom przyświeca brudny cel, ponieważ wtedy przynajmniej wiem o co im chodzi. Jestem w stanie też zrozumieć, gdy przychodzą z zapłatą za uzdrowienie, co w ostatnich czasach bardzo często się zdarza.
Kruk zakrakał przejmująco.
- Nie mogę ofiarować Ci nic, poza moją wdzięcznością, ale błagam ocal ją, a przybędę z górą złota i odwdzięczę się za twoją przysługę
- Czym jest złoto dla uzdrowicieli ceniących sobie skromność, ubóstwo i szczęście?
Zabrakło mu argumentów.
- Nie pomożesz mi? Zostawiając na pastwę losu śmiertelnie ranną i umierającą dziewczynkę zachowasz się jak ci barbarzyńcy z północy, których tak nienawidzisz.
Uśmiechnęła się cierpko.
- Zawsze wystawiam ludzi na próbę. - Zerknęła na lady Ann - Pomogę jej, bez zapłaty. Weź ją na ręce i choć za mną. Twoi towarzysze tu zostaną, wrócimy do nich później.
Podniósł łagodnie lady Anne, jakby nie ważyła więcej niż piórko i ruszył za kobietą. Sam nie wiedział, dlaczego poprzysiągł sobie ocalić córkę lorda Eddarda.

Życzenia; lepiej późno, niż wcale!
WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
Oczywiście spełnienia marzeń...
Moje największe, spełniło się zupełnie znienacka - wczoraj rano wstałam, spojrzałam za okno i krzyknęłam "Śnieg"; teraz cały Kraków jest zasypany pod bialutką kołderką :D

Malia... oficjalnie (nie)dziękuję za nominację
- ja nominuję wszystkich szczęśliwców, którzy na powyższym zdjęciu znajdą tyle modeli ile mają palców u rąk! :D

1. Co obecnie czytasz?
 Już pierwsze pytanie stawia mnie pod murem!
Spróbuję wymienić choć połowę tych książek....
 E.E. Smitch - Dziecko Noego, Kobieta w lustrze
 A. Mickiewicz - Dziady, Pana Tadeusza
Tomik poezji Stachury
Rozważną i romantyczną - Jane Austen
Skrawki błękitu - Louis Lowry
Atramentowe serce
Miłość w czasach zarazy
2. Należysz do jakiegoś fandomu?
Mentalnie do wielu, ale w żadnym się nie udzielam ;)
3. Czy kolekcjonujesz jeszcze coś oprócz modeli (dla tych bez figurek - czy coś zbierasz?)
Wspomnienia?
4. Wymarzone miejsce na spędzenie wakacji.
Nie ważne gdzie, ważne z kim!
5. Ulubiony miesiąc w roku.
Sierpień
 6. Film, który zrobił na Tobie największe wrażenie.
Zdecydowanie "Czarny łabędź"... choć leżałam po nim patrząc się beznamiętnie w sufit i próbując pohamować łzy.
 7. Twoje drugie imię.
Anna
8. Twój idealny dzień.
 -wstaję koło południa
 -piję kawę i jem croissanta oglądając fakty z poprzedniego dnia
 - lecę do miasta coś załatwić/ spotkać się z kimś
- wracam do domu i czytam/robię prace plastyczne
- przed pójściem spać oglądam wspaniały serial :D
9. Lubisz chodzić do pracy/szkoły?
Tak. Co prawda jestem wtedy strasznie zaspana, zazwyczaj jeszcze rano nic nie umiem i towarzyszy mi mały stresik, ale nic zastąpi momentu, kiedy wchodzę do klasy i słyszę radosne głosy, że przyszłam, potem wszystkie dziewczyny mnie ściskają, a chłopaki mówią z udaną powagą parodiując mnie "dzień dobry".
10.Cytat, który pomaga Ci w trudnych chwilach.
Poznałam go dzięki Malii -
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo. (J.Piłsudski)
11. Wymarzona praca.
 Teraz zaskoczę moim niezdecydowaniem.
 Marzy mi się praca w dyplomacji...
Ale robienie linorytów np jako ilustracje do książek też nie byłoby złe...
Też nie miałabym nic przeciwko czytaniu książek, a później rozpopularyzowaniu ich na arenie międzynarodowej (ten zawód chyba nie ma swojej nazwy w języku polskim)

22 grudnia 2014

Rozdział 11, LA i WESOŁYCH ŚWIĄT!

Witajcie!

 I już święta.... Niby wszystko fajnie, ale przypomina mi to jak ten czas szybko leci :/ I ile sobie naobiecywałam w ostatniego Sylwestra... I ile z tych obietnic  się nie spełniło... Można powiedzieć, że od tego czasu wszystko zmieniło się o 180 stopni. Ciekawe, kim będę za rok o tej porze?

Dobrze, kończę biadolenie.Może wreszcie uda mi się poczuć nastrój nadchodzącego wydarzenia, którego świadomość chyba jeszcze do mnie nie dotarła...  Przecież mamy Boże Narodzenie, dni wyczekiwane przez większość z nas. Chwilowa przerwa od biegania za ocenami (nie wiem jak Wy, ale ja przez ostatni miesiąc była w jakimś dzikim szale :P). Jeszcze tylko trochę śniegu i byłoby idealnie, ale nie ma co narzekać.

Dlatego zarówno ja jak i Sophija życzymy Wam bardzo, bardzo wesołych świąt i wspaniałych figurkowych ( i nie tylko) prezentów!! Dobrze wykorzystajcie ten czas :)


A od siebie samej składam jeszcze życzenia wspaniałego roku 2015 (moja następna notka wypada już w styczniu). Sylwestra spędźcie tak jak najbardziej lubicie (ja osobiście zawsze siedzę w łóżku i czytam :P), a potem postarajcie się zrealizować swoje wszystkie noworoczne postanowienia. I bądźcie szczęśliwi!


Jako że patrząc na tytuł, idziemy od końca - czas na LA. Zostałam nominowana przez Amore Cane z bloga http://amore-cane.blogspot.com/. 

Moje nominacje (kto chce się dopisać - zapraszam, kto nie chce odpowiadać - nie zmuszam):

współautorka tego bloga (też Cię kocham :P)

Moje pytania:
1. Co obecnie czytasz?
2. Należysz do jakiegoś fandomu?
3. Czy kolekcjonujesz jeszcze coś oprócz modeli (dla tych bez figurek - czy coś zbierasz?)
4. Wymarzone miejsce na spędzenie wakacji.
5. Ulubiony miesiąc w roku.
6. Film, który zrobił na Tobie największe wrażenie.
7. Twoje drugie imię.
8. Twój idealny dzień.
9. Lubisz chodzić do pracy/szkoły?
10.Cytat, który pomaga Ci w trudnych chwilach.
11. Wymarzona praca.

Teraz moje odpowiedzi.

1. Dlaczego zbierasz modele? Dlaczego nie przestajesz?
To jest dobre pytanie :P Ja mam w sobie taką jakąś "manię zbieractwa" - muszę coś kolekcjonować i zawsze to robiłam. Myślę, ze to rodzinne ;)
2. Który model jest twoim ulubionym i dlaczego?
Trudno jest mi wybrać. Każdy z nich jest szczególny, lecz najcenniejsze są chyba Trady.
3. Którego ze słynnych koni lubisz najbardziej? Dlaczego?
Pilarkę, słynną janowską klacz arabską. Gdy byłam mała, zawsze udawałam że nią jestem :P
4. Masz jakiegoś swojego ulubionego konia (swojego/z którym masz styczność)?
Tu też niełatwo wybrać, ale myślę, że na chwilę obecną będzie to Bahama - która "przywróciła mnie na jeździectwa łono".
5. Czy twoi znajomi widzą, że zbierasz modele? Jak to przyjmują?
Nigdy nie kryłam się z moimi poglądami/dziwactwami. Znajomi nie mają nic przeciwko, ale z radością widzę szok na ich twarzach, gdy wchodzą do mojego pokoju :)
6. Która skala jest twoją ulubioną i dlaczego?
Myślę, że 1:9 - osobiście najlepiej robi mi się im zdjęcia.
7. Kupujesz modele w sklepie stacjonarnym czy przez internet? A może tu i tu? 
Kiedyś najczęściej w galeriach handlowych - dziś raczej przez internet. W sklepach stacjonarnych zwykle nie ma tego czego potrzebuję.
8. 3 fakty o tobie, których jeszcze nie publikowałaś.
Ściany mojego pokoju są pomalowane na zielono.
Mam awersję do Sienkiewicza :/
Za to, co dziwne Proust zaczął mnie wciągać
9. Masz zwierzaki? Wstawisz zdjęcie/a?
Tilly (Śmierdziel)

10. Ile masz lat, a ile miałeś/aś, gdy zaczynałaś przygodę z kolekcjonerstwem?
2 klasa gimnazjum. Zaczęłam w 2009 roku. potem przestałam. Reaktywowałam w 2012.
11. Ile masz obecnie modeli?
Więcej niż 211

W końcu przejdźmy do rozdziału. Ostatni fragment - klik.

- Naprawdę świetnie pani tańczy! – jej partner delikatnie musnął ustami jej ucho.
- Pan również. – odparła, dając się przy tym poprowadzić w ciemny koniec sali. Ten wieczór spędzała na działaniach operacyjnych. Przystojny Włoch miał jej pomóc w odkryciu dalszych ruchów swego kraju.
Pracowała  w tej „branży”, jak wszyscy ją określali już pół roku. Odbyła setki oficjalnych rozmów z przedstawicielami obu zainteresowanych stron, których zaufanie udało jej się szybko zdobyć. Była również w Skandynawii, gdzie Niemcy pozwolili jej trochę powalczyć – aby, jak to określili „nie nudziła się”. Co prawda jej praca ograniczała się tylko do kilku lotów bombowcem w roli pasażera ( szkolono ją na pilota), ale zawsze dawało to cień szansy na spotkanie jakiegoś Polaka.
Jednak w miarę upływu czasu coraz wyraźniej widziała, że najwięcej informacji można uzyskać w zupełnie nieoficjalnych sytuacjach. Wszyscy wysoko postawieni mężczyźni robili się szczególnie rozmowni po jednym lub dwóch kieliszkach. Potem ona wkraczała do akcji – prawiła komplementy, przysuwała się bliżej, dotykała dłoni – i wypytywała.
Takim oto sposobem alianci nie doznali całkowitej klęski na froncie północnym ( poznała bardzo otwartego oficera niemieckiego, który potem zginął z ręki Philla).
- I jak się panu podobają Niemcy? –spytała niewinnie.
- Cóż, to wspaniali ludzie. Miałem okazję wiele razy z nimi rozmawiać i okazali się zdecydowani, twardzi – idealny partner dla naszego kraju.
- Partner? – podchwyciła szybko.
- Cóż, nie powinienem był tego mówić, ale przecież przy pani nie muszę się niczego obawiać. Taka piękna kobieta nie jest przecież podwójną agentką, prawda? – roześmiał się głośno.
- Ależ co panu przyszło do głowy? – udała oburzoną, po czym również się uśmiechnęła.
- Ale faktycznie, możliwe, że niedługo będzie mogła pani wraz ze mną zwiedzać Kalabrię. Albo może i nawet Grecję, aczkolwiek szybko przekona się pani, że Ateny mają się nijak do Rzymu.
- Może usiądziemy, jestem już zmęczona. – odrzekła na to, nie okazując ogromnego zadowolenia z uzyskanych informacji.
- Oczywiście. Kelner! – zawołał. – Prosimy jeszcze po jednym!
Resztę wieczoru spędziła słuchając pijackich opowieści Włocha o jego „mammie” i reszcie rodziny.

- I jak poszło? – zapytał, całując ją po przyjacielsku w policzek.
- Chyba dobrze. Chyba nawet bardzo dobrze! – odparła, uśmiechając się do swojego współpracownika, Philla Watsona. – Włosi zamierzają wybrać się wraz z Rzeszą na Grecję, przynajmniej tyle powiedział mi ten podpity Italiano.
- O, to ciekawe, dziękuję. Ale wiesz, doszliśmy do wniosku, że można by cię teraz gdzieś przerzucić. Nie podobają mi się te twoje kontakty z tym Włochem.- wyszeptał. On jest taki nieokrzesany.
Roześmiała się.  Wiedziała, że Phill bardzo, bardzo ją lubił (może jako szef nawet za bardzo) i każdy jej kontakt z innymi, co gorsza atrakcyjnym mężczyzną wywoływał u niego napady zazdrości. Dla niej nie był jednak niczym więcej jak przyjacielem, a i tu czasami przemawiała do niej wrodzona nieufność.
- Dobrze, a mówiąc poważnie – o co chodzi?
- Na kilku spotkaniach w gronie niemieckim padła propozycja, żeby wysłać cię do Polski. Widocznie stwierdzili, że informacje o Brytanii i Francji to za mało. Chcą wykorzystać Twoje pochodzenie – użyć jako szpicla. Niby oddanej Polsce,  a potajemnie donoszącej. Mówiąc szczerze, coś takiego nam także bardzo by się przydało. W waszym kraju dzieją się dziwne rzeczy – jakieś obozy, jakieś prześladowania. Korzystnie byłoby też nawiązać jakiś bezpośredni kontakt z Rosją, a komu jak komu, ale tobie byłoby łatwo. Oni lubią ładne dziewczyny. – wyszczerzył się, lecz zaraz spoważniał. - Jednak twoja odmowa będzie przez nas zrozumiana. W końcu sama wiesz, jak zaczniesz być postrzegana wśród swoich znajomych i przyjaciół.

Do Polski! Czyż nie o tym marzyła od tylu miesięcy? Jednak propozycja, którą przed chwilą usłyszała napawała ją strachem.  Po pierwsze, nie będzie mogła nawet poszukać rodziny, a co drugie i gorsze w oczach swoich rodaków stanie się zdrajczynią. Ale przecież…
- Zgadzam się.
- Jesteś pewna? Wiesz, zawsze mogę jakoś wymanewrować tymi idiotami, żeby zrezygnowali i dali ci spokój.
- Nie, chcę jechać. Tak, wiem z czym to się wiąże. – rzekła, widząc, że chce jej przerwać.
- I wiesz jaka jest kara za rozmowę z najbliższymi lub jakieś inne nieposłuszeństwo?
- Wiem. ‘Śmierć’.-dopowiedziała w myślach.

Lecę ubierać choinkę!
Jeszcze raz wesołych i do zobaczenia w przyszłym roku :)
M

14 grudnia 2014

Delfin szary


Czyli o mieszkańcach błękitnego bezmiaru oceanu. 


Witajcie,
Przepraszam za zaległości, jakie robię sobie na waszych blogach. Dywiza "oby do świąt" towarzyszy mi już dłuższy czas ;).

Dlatego też dzisiejsza notka będzie bardzo króciutka - dłuższe czekają was po świętach, kiedy będę miała trochę więcej czasu dla siebie!!!

Chciałam dziś wam przedstawić niespecjalnie zagrożony, niepozorny gatunek delfinów.
Przed państwem DELFIN SZARY (Grampus griseus) jedyny przedstawiciel rodzaju Grampus!


Nazwa rodzaju wzięła się najprawdopodobniej od francuskiej nazwy (ech, francuski, francuski wszędzie!) grand poisson, która znaczy po prostu "duża ryba". Co prawda wali nie możemy pod żadnym pozorem zaliczyć do ryb, ale ten gatunek niewątpliwie jest dość duży.
Osobniki osiągają przeciętnie ok 3m


Nazywany jest albo delfinem szarym, albo delfinem Risso od nazwiska badacza, który pierwszy opisał ten gatunek.


Skóra większości dorosłych osobników jest pokryta rozlicznymi bliznami - najprawdopodobniej zadanymi przez inne osobniki tego gatunku.
Jak widać może nie są to najbardziej przyjazne delfiny, ale jednego nie można im odmówić; są wyjątkowo śliczne!


Pozdrawiam wszystkich i życzę bajkowych oraz magicznych świąt!
Sophija

7 grudnia 2014

Dary i podarunki

Witajcie!

Pozwólcie, że zacznę standardowo - co dostaliście od Mikołaja? Możecie pochwalić się w komentarzach :)
Ja na przykład jestem bardzo zadowolona z darów Świętego ( i nie tylko). Po pierwsze wreszcie w moje ręce trafiła pierwsza część osławionego "W poszukiwaniu utraconego czasu" M.Prousta. Powiem tak - to jest bardzo specyficzna książka, ale póki co nawet odnalazłam wspólny tok myślenia z pisarzem! Zobaczymy. czy dotrwam do końca.
Również szkolni święci nie próżnowali. Dostałam najpiękniejszy prezent, jaki mogłam dostać! Długo by opowiadać :) Najlepszy podarunek w moim życiu wisi już nad łóżkiem <3

Oczywiście nie zapomniałam też o figurkach :) Od początku grudnia regularnie otwieram kalendarz adwentowy Schleich. A dziś przygalopował do mnie ten enigmatyczny trad, od dziś zwany Alexisem. Kripton Seni II krztusi się z zazdrości - nie jest już jedynym iberyjskim ogierem w stadninie! Dodam jeszcze, że oryginalnie nazwą tego modelu jest jego rasa. Ktoś już wie, o kogo mi chodzi??

Na zakończenie wstępu wrzucam jeszcze zdjęcie koszulki z Helu. Słabej jakości (za szybko robi się ciemno :/), ale chcę się nią pochwalić póki jest jeszcze w doskonałym stanie.

Ale przejdźmy do tematu. Dziś kilka informacji o ostatniej z orek z Seaworld Orlando (następnym parkiem, na jakim się skupię będzie pewnie Seaworld San Diego). Tymczasem - Makaio!

Podstawowe informacje:
Płeć - samiec
Rodzice - Tilikum Katina
Miejsce urodzenia - Seaworld Orlando
Data urodzenia - 9.10.2010
Miejsce przebywania -  Seaworld Orlando
Znaczenie imienia - "dar od Boga" po hawajsku



Najmłodsze dziecko Katiny i Tilikuma. Jego imię zostało wybrane nieprzypadkowo. Rok 2010 był bardzo trudny dla parku - odeszły dwie dorosłe samice - Kalina* i Taima* (obie prawdopodobnie były ciężarne), a jedna z trenerek została zabita podczas pokazu. Mak urodził się zaledwie pięć dni po śmierci swej najstarszej siostry i było to pierwsze pozytywne wydarzenie po tak wielu nieszczęściach.
Makaio nadal jest bardzo młody, najczęściej widzi się go więc z matką. Jednak od jakiegoś czasu staje się coraz bardziej niezależny - pływa sam lub z innymi orkami. Cały czas uczy się nowych sztuczek. Jest bardzo przyjacielski - uwielbia bawić się z gośćmi parku. Jak na swój wiek jest bardzo duży.


Jako najmniejsza orka w parku jest dość łatwy do rozpoznania. Ma kilka malutkich kropek na plamkach ocznych. Koniuszek jego płetwy grzbietowej delikatnie się przekrzywia.


Filmik będzie, jak tylko znajdę czas.

Zdjęcia - orcahome.de
info - własne, o-o.pl, orcapod.wikia.com, shamudictionary.tumblr.com


Trzymajcie się :)
M