Długo mnie nie było w naszej "krainie marzeń" (de terra somnia), ponieważ przebywałam hen, hen na odległej hiszpańskiej ziemi!
Popisowych zdjęć typu koniki na Akropolu tym razem (niestety!) nie będzie, ponieważ przywiozłam ze sobą walizkę bagaży, głowę pełną planów i wrażeń oraz zero zdjęć modeli; za co stokrotnie przepraszam!
Moje "koniki morskie" też nie miały zamiaru zamoczyć choćby kopytka w lodowatych wodach Atlantyku. Po raz pierwszy w życiu byłam od nich odważniejsza i przepłynęłam się przez 10 min, a następnie wybiegłam z wody, trzęsąc się jak galareta.
Razem z modelami i innymi wycieczkowiczami przemierzyliśmy 8,5 tys kilometrów. Wymęczyłam koniska, nie ma co! Dodatkowo zabrakło mi czasu na obfotografowanie moich przystojniaków na schodach hiszpańskich (jednogłośnie na wycieczce ustaliliśmy, że wszystkie schody w Hiszpanii mają takie samo prawo, by zwać się hiszpańskimi, więc niejedna podróżniczka w wyfiokowanym stroju prosiła o zdjęcia na schodkach do sklepu, czy gmachu uniwersytetu :D)!
Kilka klimatycznych zdjęć wykonanych aparatem sprzed przeszło dekady (mój sam się rozładował, a ja mądra nie wzięłam ładowarki!)..
I płynnym krokiem w rytm melodii, jak przepiękne Hiszpanki z pochodzenia Cyganki (tak, poprawniej politycznie byłoby Romki, ale sami przyznajcie, że Cyganki po prostu brzmi lepiej!) tańczą do muzyki fado spróbuję przejść od teraźniejszości do czasów średniowiecza, jednym zgrabnym kroczkiem pokonując przestrzeń dzielącą Hiszpanię i Anglię!
Ostatni fragment: http://deterrasomnia.blogspot.com/2014/07/rii-poszukiwanie.html
Merlin wszedł do podziemnej groty, jakich pełno było pod zamkiem.
Wtedy po raz drugi dostrzegł jasny róg jednorożca. Nie wyjął z kieszeni
sztyletu. Żałował w tym momencie, że nie miał przy sobie marchewki, czy jabłka,
którym mógłby zwabić do siebie stworzenie.
Podszedł bliżej. Widział ciemne oczy, wpatrzone w niego.
Czuł się nieswojo, ale nie zamierzał się poddawać. Wyszeptał kilka słów i
półkoń podążył za nim korytarzem. Chłopak wiedział teraz, że nie mógłby zabić
tego stworzenia; pochodziło z jego świata, przepełnionego magią. Szedł długo,
chwilami myślał, że ponury korytarz w ogólne nie posiada końca, mimo to
wytrwale podążał przed siebie.
Tajemnymi przejściami przeszedł do wyjścia położonego w
lasach, kilka kilometrów za Camelot. Wyprowadził jednorożca, na słoneczną
polanę; miał niejasne przeczucie, że ktoś tam na niego czeka.
Przed nim stał mężczyzna w długiej powłóczystej, białej
sukni, o poważnej twarzy, zupełnie siwej brodzie i szarych, mądrych oczach.
Jego głos wydawał się bardziej podobny do szumu wodospadu, niż zwyczajnej
ludzkiej mowy.
- Dziękuję, że przybyłeś na moje wezwanie.
Jednorożec wolnym krokiem zbliżył się do starca, a gdy ów
położył mu rękę na grzbiecie jego maść zaczęła się stopniowo wybielać i po
chwili jaśniał bielą pośród drzew. Merlin wyczuł w jego niewypowiedzianym
zaklęciu niezwykłą siłę.
- Jak to zrobiłeś?
- Jestem druidem, posiadam wielką moc. Dobrze, że nie
zabiłeś tego jednorożca, gdyż na wszystkich koniach z rogiem pośrodku czoła
ciąży klątwa; gdy ktoś je uśmierci, sam napotyka nieszczęścia. Swoją drogą
jestem bardzo ciekawy, co tobą kierowało?
Merlin chwilę zastanowił się nad pytaniem. Dziwnie się czuł,
gdy po kilkugodzinnej wędrówce przez ciemność, teraz oślepiało go ciepłe
słońce, dookoła szumiał las i na dodatek stał przed nim ten niezwykły człowiek.
- Zabijając go czułbym się jakbym zabił cząstkę samego
siebie. On też powstał z magii i z natury nie jest ani dobry, ani zły i żyje
własnym życiem, dopiero czar nad nim zapanował.
- Ciekawe. - chrząknął nieznajomy - Mam wrażenie, że jest
szansa, na lepsze życie w krainie, gdzie będziesz po królu najważniejszą osobą
oraz trzymam się myśli, że wygrasz pojedynek z tą, która rzuciła ten czar na
jednorożca.
- O czym ty mówisz?
- Po prostu dam Ci radę, żebyś nie ufał czarodziejką, więcej
nie powinienem Ci mówić. Tymczasem żegnaj, musisz przecież jeszcze ocalić
dziewczynę, która czeka na Ciebie w Camelot.
- Jeszcze żyje? - poczuł przypływ ogromnej nadziei.
- Oczywiście. Masz dobrych przyjaciół, Emrysie...
Obrócił się i Merlin przysiągłby, że starzec rozpłynął się w
powietrzu, ale było to nieistotne. Spieszył się, aby dotrzeć do Camelot na
czas.
XIV
Błękitnooka kobieta śledziła pilnie każdy ruch Merlina. Z
rozchylonymi ustami wpatrywała się w powierzchnię wody. Nagle dostrzegła ogień
i serce w niej zamarło. Gdy potwór rozwiał się w powietrzu wiedźma w przypływie
wściekłości uderzyła dłonią w powierzchnię wody.
- Och Merlinie, jak śmiałeś mi się sprzeciwić! Jeszcze mi za
to zapłacisz! - krzyknęła oburzona i zadrżała targana bezsilną wściekłością.
XV
Stary, zardzewiały zamek zaskrzypiał, gdy odźwierny
przekręcił klucz. Uśmiechnął się do Gwen. Za jego plecami stało kilka osób
niecierpliwe czekających na ten moment.
Ojciec dziewczyny chwycił ją w objęcia i długo nie chciał
puścić, jakby bojąc się, że znów zechcą mu odebrać jego ukochaną córkę. W końcu
odwrócił się do Morgany i Merlina z wzruszeniem przyglądających się tej scenie,
oraz do Artura.
- Dziękuję wam, pozostanę dłużny aż do śmierci... już
myślałem, że nikt mi nie uwierzy w niewinność Gwen. - mężczyzna miał łzy w
oczach.
Artur zrobił minę, pełną powagi i majestatu mając zamiar
wysławiać swoją odwagę, ale Morgana weszła mu w słowo.
- To wszystko dzięki Merlinowi.
Zaskoczona Gwen przyjrzała się słudze Arturowi z uwagą i
zaskoczeniem.
- Naprawdę? - w jej głosie była delikatność, tkliwość.
Morgana nie kryła uśmiechu.
- Wykazał się wielkim męstwem i opanowaniem.
- Nie wiem. co powiedzieć. - opuściła wzrok, zmieszana.
Uśmiechnął się. Kowal patrzył na Merlina uważnie.
- Jestem Ci bardzo wdzięczny, Merlinie. - Były to proste
słowa, ale ten człowiek włożył w nie całe swoje serce - My już pójdziemy.
- Oczywiście.
Artur odchrząknął, nieukontentowany, że nikt nie zwraca na
niego uwagi. Gwen i jej ojciec oddalili się w korytarzu. Czarodziej uważnie się
przyjrzał wychowanicy Morgany.
- Znam twój sekret, Merlinie. Jest u mnie bezpieczny.
- Mój sekret? - zapytał udając zdziwienie.
- Merlinie, nie udawaj. Przecież widziałam.
- Widziałaś?
Zaświtała mu w głowie myśl, że może niedostatecznie uważnie
ukrył magię. Mogła dostrzec, jak spod jego palców strzelają języki ognia.
Działał wtedy pod wpływem instynktu i nie dbał
o pozory. Zamiast zdenerwowania poczuł przypływ ulgi, że nie jest to już
tylko jego tajemnica.
Chciał coś mówić, ale ona odezwała się pierwsza.
- Nikomu nie powiem.
- Och, dziękuję, nawet nie wiesz jakim ciężarem jest
ukrywanie tego.
- Mimo wszystko uważam, że Gwen ma szczęście.
Na jego twarzy odmalowało się zdumienie.
- Gwen?
- To nasz sekret, Merlinie. - szepnęła i przyłożyła palec do
ust.
XV
Gajusz w skupieniu przyglądał się Merlinowi. Chłopak nie miał pojęcia, że nauczyciel zaczyna nabierać do niego swego rodzaju szacunek.
Gajusz w skupieniu przyglądał się Merlinowi. Chłopak nie miał pojęcia, że nauczyciel zaczyna nabierać do niego swego rodzaju szacunek.
- Więc zrozumiałeś, że potwór stworzony do zatruwania wody,
nie obroni się przed magicznym ogniem? - Pytał krzątając się po kuchni. - Cieszę
się, niestety przez tą sprawę zaniedbałeś zielarstwo.
- Gajuszu!
- Dobrze, dobrze na dziś Ci odpuszczę, ale nie myśl, że
będzie tak zawsze, gdy pokonasz potwora.
Merlin zamyślił się.
- Nie zabiłem go.
Medyk przyjrzał mu się uważnie, jakby sprawdzał, czy nie
bredzi. Jego badawcze spojrzenie nie uchwyciło jednak niczego nienormalnego, w twarzy Merlina
- Nie wiem, czy chciałbym wiedzieć, co się zdarzyło.
- Dziś nie jest najlepszy moment na roztrząsanie takich
spraw. Poza tym, jednak przy takim zbiegu okoliczności nie widzę problemu, abyś
wymył moje naczynia. - wskazał ręką pół pokoju zastawionej brudnymi probówkami,
kolbami, zlewkami krystalizatorami
Mina Merlina była godna każdej ceny.
- Dobrze, pozwolę, że zajmiesz się tym jutro. - Gajusz
wybuchnął niepowstrzymanym śmiechem. Po chwili dodał - Mam tylko nadzieję, że
nie zwróciłeś uwagi Nimue.
- Chciałbym, żeby ktoś mógłby się dowiedzieć, że znam magię...
a gdyby Artur dowiedział się, iż nie jest pępkiem świata byłbym chyba najszczęśliwszym człowiekiem w Camelot!
Gajusz skarcił go wzrokiem.
- Pamiętaj, czym w Camelot karana jest znajomość magii,
chociaż... - zapatrzył się w różnokolorowe fiolki - przyjdzie dzień, w którym
się dowiedzą!
I tym pozytywnym akcentem kończę II rozdział. W trzecim wprowadzę moją ukochaną bohaterkę! Dlaczego tak późno? Musieliście poznać Camelot...
Ach i jeszcze warto dodać, że kolejne fragmenty będą publikowane z punktu widzenia danego bohatera (jak w Grze o Tron, czy serii Ricka Riordana rozpoczętej książkom "Zagubiony heros"), dlatego rezygnuję z pisania rozdział II/III/X!
Wspaniałych wakacji!
Pozdrawiam gorąco!!
Sophija
I tym pozytywnym akcentem kończę II rozdział. W trzecim wprowadzę moją ukochaną bohaterkę! Dlaczego tak późno? Musieliście poznać Camelot...
Ach i jeszcze warto dodać, że kolejne fragmenty będą publikowane z punktu widzenia danego bohatera (jak w Grze o Tron, czy serii Ricka Riordana rozpoczętej książkom "Zagubiony heros"), dlatego rezygnuję z pisania rozdział II/III/X!
Wspaniałych wakacji!
Pozdrawiam gorąco!!
Sophija
Zazdroszczę wycieczki :) Ładne zdjęcia! Szkoda, że koniska nie załapały się na zdjęcia :/
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdzialik.
Pozdrawiam.
Zdjęcia wielce artystyczne! Rozdział zacny aczkolwiek masztam kilka problemów z ą i om ( w całym poście dwa, jestem na telefonie więc nie zacytuję ) Ale poza tym ok.
OdpowiedzUsuńP.S Odpisz na moje smsy! Bardzo ważne!
Mam cichą nadzieję, że kiedyś uda mi się pojechać do Hiszpanii. Zdjęcia śliczne. Szkoda, że nie udało Ci się zrobić zdjęć modelom, pewnie wyszłyby naprawdę dobre. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie. :)
Cudowne zdjęcia *_*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie ma na nich koni, ale chyba przeżyję :)
Piękne zdjęcia .
OdpowiedzUsuńSzkoda, że koniowate nie chciały wejść do wody :/
Bywa potrafią być strasznie uparte :D .
Rozdział bardzo mi się podoba .
Zapraszam do mnie na n/n
figurkischleich.blogspot.com
Wycieczka udana, jak widzę :).Zdjęcia są cudne, bardzo nastrojowe :D.
OdpowiedzUsuńRozdział interesujący, ciekawam co będzie dalej :). Wyhaczyłam drobne powtórzenia i "czarodziejką" (powinno być "om" :P ), ale każdemu się zdarza :).
Sophija:
UsuńDzięki, to faktycznie trochę pokrzepiające, że nie tylko ja tak mam.Mój nieszczęśnik też wysoki i też brunet :P.
Malia (nie wiem, gdzie odpowiedzieć, więc piszę tu, mam nadzieję, że Sophija mnie nie prześwięci za to zaśmiecianie komentarzy xD):
UsuńTak, wstąpiłabym do takiego klubu :P.
Co do gadania, to chętnie :].Tylko znowu nie wiem, gdzie napisać, więc na razie zajrzyj na maila :P.
To teraz specjalnie będę ciągle wspominać o Arwenie xD.
Grę o tron mam gdzieś z tyłu głowy, więc jak skończę sowje książkowe plany to mogę spróbować :).
Tak, proszę o namiary!
Koleczko tajemnej adoracji pewnych wysokich brunetow?
UsuńWchodze w to!
Nie "żebyś nie ufał czarodziejką" - om na końcu ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcie z lampą piękne!