26 kwietnia 2015

Here comes the Sun(ny) oraz LA!

Witajcie!

Nadal nie mogę w to uwierzyć - pierwszy raz od ponad pół roku miałam WOLNY WEEKEND!! Wolny! Naprawdę! Byłam tak zdziwiona, że przez pół soboty zastanawiałam się, czy na pewno o czymś nie zapomniałam :P

Trzeba przyznać, że był mi bardzo potrzebny. Oddaliwszy wszystkich znajomych (jedyna osoba, z którą miałam ochotę się spotkać poszła sobie gdzieś z "koleżkami" - takie życie) miałam świetny plan pozostania w łóżku przez całe dwa dni.

Niestety, plan miał pewien słaby punkt - nie mieszkam sama. W końcu wylądowałam z książką w najbardziej opuszczonej części pobliskiego parku (na moje nieszczęście tam też, niczym szarańcza rozprzestrzenili się ludzie) i przesiedziałam tam trzy godziny. Taka już jestem - jak coś mnie przerasta to zwyczajnie uciekam (wycieczka-ucieczka jak to niektórzy określają :D). I zawsze dobrze mi to robi. Szkoda tylko, że ludziom tak trudno zrozumieć, że ja nie chcę z nimi przebywać nie dlatego że ich nie kocham/lubię tylko po prostu chcę pobyć sama. Nie rzucam się na szyję, bo taki mam charakter i tak zostałam wychowana.

Oprócz wycieczki-ucieczki udało mi się też wykonać kilka zdjęć Sunny, o której opis prosiła mnie Unique - ale o tym za chwilę.

Jeszcze co do ostatnio wspomnianego konkursu - poszło mi nadspodziewanie dobrze. Zabrakło mi... jednego punktu do laureata! Znowu (to samo było w zeszłym miesiącu z olimpiadą z angielskiego!)... Krew mnie zalała!! Niestety tym razem nie przyszedł mi z pomocą Książę Bez Białego Konia ;/

Tymczasem znowu została nominowana do LA , za co dziękuję, bo w sumie bardzo lubię odpowiadać na dobrze zadane pytania.  Osobiście nominuję wszystkich, którzy chcą napisać 11 niepublikowanych faktów o sobie. 

Pierwsza nominacja od Julii Brzezińskiej. (Sophijka niestety nie odpowie, bo już nie prowadzi bloga).

1. Boisz się jumpscare z FNAFa? (jak nie wiesz o co chodzi obejrzyj na yt)
Obejrzałam specjalnie dla Ciebie i szczerze to nie wiem, czego można się w nim bać. Naoglądałam i naczytałam się już tyle o seryjnych mordercach, pedofilach, ekshumacjach i sekcjach (nie mówiąc już horrorach), że takie rzeczy nie robią na mnie wrażenia ;)

2. Komu pierwszemu powiedziałaś, że prowadzisz bloga (o ile powiedziałaś)? 
 Sophijce (bo zakładałyśmy go razem :P)

3. Ruffian czy Secretariat? (musiałam xd) 
Ruffian ma przejmującą historię, ale ja jestem niewzruszona (coraz częściej to słyszę!), więc raczej Sekretarz.

4. Jaki film ostatnio oglądałaś? 
"Diana" z Naomi Watts. Takie tam (ale aktor przystojny ^^)

5. Jaką książkę obecnie czytasz? 
Niech się zastanowię...
- Pani Bovary Gustawa Flauberta (strasznie długo się rozkręca, ale się zawzięłam)
- Zamek Franza Kafki (dziwne, ale dobre)
- Pan Wołodyjowski (lektura)
- W poszukiwaniu utraconego czasu Marcela Prousta (długie, ale rewelacyjne!)
Chyba tyle.

6. Ulubiona firma modeli? 
Breyer

7. Jak myślisz, czy za rok będziesz dalej prowadziła tego bloga? 
Szczerze - nie mam pojęcia. Nie wiem, jak będę dawała sobie radę po czerwcu.

8. Co sądzisz o modelach AR? 
Patrząc na zdjęcia uważam, że są świetne, lepsze od tych masowo produkowanych (tylko cena, ach ta cena!), jednak pełną opinię wydam, jak przyjedzie do mnie moja AReczka.

9. Co sądzisz o customach? 
Mam 7 z czterech różnych źrodeł, więc mogę się wypowiadać. Cóż, sądzę, że (zwykle) są jednak ich malowanie jest zdecydowanie lepsze niż to, z jakim były na początku ( wyjątkiem są moje autorskie "syfki" :P). No ale wiadomo - żeby były dobre muszą być dobrze zrobione.

10. Dlaczego prowadzisz bloga na tej, a nie innej platformie? 
Została mi polecona.

11. Hobby oprócz modeli?
Czytanie, pływanie z monopłetwą, oglądanie seriali, pisanie psychicznych opowiadań pełnych krwi, składanie filmików, fotografia  itd itp...

Druga nominacja od Hirtlandzi Es.

1. Co Cię wciągnęło i dlaczego kolekcjonujesz modele, niekoniecznie koni ?
Już kiedyś o tym pisałam, ale napiszę jeszcze raz. Zaczęłam zbierać w 2009 roku. Wtedy za każdą lekcję znienawidzonej gry na pianinie dostawałam jednego Schleicha. Potem babcia przestała kupować figurki, a konie poszły na strych. Reaktywacja nastąpiła w maju 2012, kiedy znalazłam filmiki o Schleichach na YT.

2. Od kiedy i dlaczego prowadzisz bloga ?
Pierwszą notkę opublikowałam 13 lipca 2013 roku. Bloga prowadzę bo a) muszę mieć w swoim grafiku takie rzeczy, które zawsze robię ( pisanie notki weekend), b) dla zdrowia psychicznego muszę się "wypisać", c) mam nadzieję, że komuś czytanie mojej pisaniny sprawia przyjemność

3. Ulubione zwierzę prócz koni ? :P (możesz wymienić max. 5 ;p)
Tylko 5? Cóż:
- wszystkie walenie
- wszystkie sireny
- psy
- szczury
- tapiry <3

4. Czy jakbyś miał/miała możliwość spotkałabyś się ze mną ?
W sumie czemu nie?

5. Od kiedy kolekcjonujesz modele ?
Odsyłam do pierwszego pytania :)

6. Co sądzisz o moim blogu ? (musiałam xD)
Lubię go, jest na zdecydowanie lepszym poziomie niż "średni blog krajowy".

7. Ulubiona firma modeli ?
Breyer

8. O czym najbardziej lubisz czytać na blogach ?
Lubię ciekawe opowiadania (niekoniecznie o koniach), recenzje książek/filmów, sesje fotograficzne...

9. Ulubiony film/serial ? (wymień max.3)
To zbrodnia wymieniać tylko trzy! I 50 to mało!
- Sherlock BBC
- Wielki Gatsby
- Gra o tron

10. Ulubiony aktor/aktorka ?
Nie da się tak po prostu wybrać! Ale jest pewna pani, na której punkcie mam obsesję - Elizabeth Debicki. W Gatsbym nie mogę oderwać od niej oczu. Owszem, widziałam lepsze aktorki, ładniejsze kobiety, ale ona ma to COŚ!

11. Lubisz być nominowanym i ile razy byłeś/aś ? :)
.Lubię (byle nie zbyt często). Licząc te nominacje nominowana byłam siedem (lub więcej) razy.

Przejdźmy do tematu głównego. Dziś, jak już mówiłam, nietypowo - opis klaczy, która przyjechała do mnie ponad dwa lata temu. Trzeba przyznać, że jej zakup był przedsięwzięciem dość ryzykownym ( sprowadzona wprost z US wraz z Jesterem i Little Texasem), ale ani przez chwilę nie tego nie żałowałam. Zresztą, zaraz sami zobaczycie, że była warta wydanych na nią pieniędzy! Przed Wami Sunny!


Sunny jako jedna z pięciu wersji malowania na moldzie Weather Girl (autorstwa Brigitte Eberl) była częścią programu "Treasure Hunt", który odbywał się w 2011 roku. Należało zebrać 3 figurki ( wszystkie na tym moldzie), aby czwartą ( dalej ten sam mold) otrzymać za darmo. Po zakończeniu akcji mold został wycofany aż do 2016 roku.


Zawsze uwielbiałam arabki pani Eberl, a Sunny jest moim zdaniem jednym z najlepszych dzieł, jakie wykonała dla Breyera. Rzeźba jest boska! Osobiście ( nie jestem ekspertem) nie widzę absolutnie żadnych błędów anatomicznych! Proporcje są wręcz idealne. Niektórym może przeszkadzać dość mocny rysunek mięśni, ale IMHO sprawia on, że model jest bardzo naturalny. Nie brakuje też tak uwielbianych przeze mnie fałdek, zmarszczek i żyłek. Szczególnie dokładnie wykonano głowę i bardzo umięśnione nóżki ( mnie najbardziej wzruszają drobne zmarszczenia na wyciągniętej nodze). Oczywiście nie brakuje kasztanów, strzałek na wszystkich kopytach, a także, co rzadkie, zaznaczonych sutków i podogonia. Co ciekawe, klacz ma bardzo duży brzuch, przez co sprawia wrażenie źrebnej.



Szczególnie dokładnie wykonano głowę i bardzo umięśnione nóżki ( mnie najbardziej wzruszają drobne zmarszczenia na wyciągniętej nodze). Oczywiście nie brakuje kasztanów, strzałek na wszystkich kopytach, a także, co rzadkie, zaznaczonych sutków i podogonia. Co ciekawe, klacz ma bardzo duży brzuch, przez co sprawia wrażenie źrebnej.



Koń przedstawiony jest w lekkim, pełnym gracji kłusie. Ogon i grzywa są rozwiane, lecz mimo specyficznej pozy wyglądają naturalnie.  Uwielbiam jej ruchliwe uszy i głębokie spojrzenie. 



Mimo wyjątkowo "arabskiej" budowy Sunny nie może być wystawiana w pokazach koni arabskich -dyskwalifikuje ją nieprzepisowa maść.


Co do umaszczenia - malowanie ( jak na model OF) jest również bardzo udane. Jej izabelowaty odcień mam delikatny poblask, który wbrew pozorom nie sprawia wrażenia sztucznego. Grzywa, odmiany i ogon to czysta, niczym niepomalowana masa. Najlepiej pomalowano oczy - białka mają piękny, jasnoróżowy odcień


Podsumowując - model jest według mnie jednym z najlepszych Tradów oferowanych przez firmę Breyer. Uroda Słoneczka jest wprost niesamowita i mimo upływu czasu nie przestała mnie zachwycać! Powiedziałabym, że polecam jej zakup, ale.... No właśnie, Weather Girls kosztują dziś około 300 zł i co gorsze bardzo trudno je dostać. Moim zdaniem bardziej opłaca się poczekać do końca roku i kupić ten cudny mold w normalnej cenie. ( Od razu jednak ostrzegam - dziewczyna robi w stadzie zamieszanie porównywalne do tego, które powstało po przybyciu Wenus na Olimp).


( Little Texas z panią swego serca)

Co do zdjęć - mam mnóstwo ujęć Sunny z 2012 roku i to one miały być wykorzystane w tym poście. Jednego, po ich oglądnięciu stwierdziłam, że poziom moich fotografii bardzo się zmienił i lepiej będzie jak skorzystam z pięknej pogody i zrobię nową sesję ;)

Na dziś to tyle - muszę wreszcie zacząć pakować się na jutrzejszą wycieczkę.
Miłego tygodnia!
M

20 kwietnia 2015

Rozdział XIII

Witajcie!

Czuję się straszliwie "przeczołgana" przez ostatni tydzień, a Wy?
Po pierwsze, jak to ja dopiero tydzień przed zajęłam się nauką na ostatni etap konkursu "Losy Żołnierza...". Widać pięć lat doświadczeń nie zdołało mnie nauczyć systematyczności :P Już w środę przeklinałam Jagiellonów nazywając biedaków "szatankami". Sam konkurs okazał się dość prosty, jednak pisząc byłam tak makabrycznie zmęczona, że chyba wszystko pomieszałam :/
Ale przynajmniej dowiedziałam się o wielbłądzie Mieszka I, moście pontonowym Krzywoustego i kilku innych ciekawych epizodach. Cóż, Polacy zawsze rozmach mieli!

W poniedziałek dotarła do mnie straszna informacja. Nie żyje Tereska, manat z Wrocławia. Okazała się być o 18 lat starsza niż przewidywano. Widziałam ją trzy tygodnie temu i faktycznie coś mi się nie podobało w jej zachowaniu, ale nie myślałam, że tak to się skończy....


Ale kilka miłych chwil także się znalazło. Po pierwsze zamówiłam ARkę (szczegółów póki co nie podam)!!! Wreszcie zobaczę na własne oczy to, czym zachwyca się tak wielu.

Po drugie, dziękuję Wam bardzo za tak miły odzew w komentarzach! Naprawdę poprawiło mi to humor i pomogło przetrwać ciężkie chwile!

A niestety jestem zmuszona trochę popisać. Nawet więcej niż trochę. Oprócz tego rozdziału  jeszcze opowiadanie na konkurs i rozpraweczka. Na samą myśl robi mi się niedobrze :P Czasami zupełnie nie mam ochoty na pisanie i coś mi się wydaje, że teraz właśnie jest czas. Cóż, następny tydzień mimo trzech wolnych dni (egzaminy gimnazjalne) zapowiada się podobnie do mijającego. Ale tymczasem zapraszam na rozdział!

( Nie jestem z niego specjalnie zadowolona i  jest "urwany" w głupim momencie, ale niestety zaraz muszę wracać do szkoły :/)


- Poczekaj chwilkę, postaram się zrobić herbatę, a potem porozmawiamy. – rzekł, pomagając jej zdjąć sweterek.
Jego nowe lokum bardzo przypominało to, w którym mieszkał przed wojną. No tak, przecież tamto mieściło się zaledwie kilka przecznic stąd! Przypomniała wszystkie szalone przyjęcia, które miały tam miejsce. Potem wróciła myślami do nędznych szczątków kamienicy widzianych godzinę temu w tamtym miejscu…

Nie czekając na zaproszenie udała się do salonu. Mieszkanie okazało się jednak zdecydowanie biedniejsze niż się spodziewała. Wszystkie piękne meble, cenne obrazy, książki, które posiadała rodzina Adama gdzieś zniknęły. Ostała się jedynie orzechowa komoda, obecnie dosyć zniszczona. Tak jak zawsze stały na niej ramki ze zdjęciami.

Podeszła do nich i wzięła do ręki pierwszą z lewej. Widniała na niej cała ich "banda", jak zwykle ich nazywano. Trzy roześmiane dziewczęta i trzech chłopców.
 Nagle na wizerunek wesołej brunetki ściskającej za szyję równie radosnego blondyna spadła łza.
Fotografia została wykonana zaledwie rok temu, jednak Zosi wydawało się, że wszystkie te szalone zabawy odbywały się w innym wcieleniu.

Na dźwięk kroków swego towarzysza szybko otarła łzy i zajęła miejsce przy małym, żeliwnym stoliku
Zapadła chwilowa cisza, którą wreszcie zdecydowała się przerwać.
- Więc… - zaczęła – twoja ciocia i siostry mają się dobrze, prawda?
- Mam taką nadzieję… - rzekł niepewnie, starając się jednak nadać swemu głosowi beztroskie brzmienie. – Wiesz, są Żydówkami, a Niemcy nie lubią Żydów. Mieszkają teraz na poczcie. Choć raczej trudno nazwać to mieszkaniem. Oczywiście przesiedlili nas hitlerowcy – ich tam, a mnie tutaj. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale z naszego poprzedniego domu mało co zostało. Staram się im jakoś pomagać, ale są dobrze pilnowani. Sam cudem uniknąłem aresztowania.

Znowu nastało milczenie, przerywane tylko tykaniem ściennego zegara.
Tym razem to chłopak odezwał się jako pierwszy.
- A ty właściwie co tu tutaj robisz? – zapytał. – Tak nagle zniknęłaś! Wszyscy myśleli, że zginęłaś jeszcze we wrześniu! Dlaczego się nie odzywałaś?
- Nie miałam ku temu warunków. Napisałam tylko kilka listów do mamy, jednak nie wiem czy do niej dotarły.
- Niestety, zarówno twojej mamy jak i Heli nie widziano ani razu od czasu wybuchu wojny. Sądziliśmy, że całą waszą trójkę spotkał ten sam los.
- Boże, nie! Rozstałam się z nimi pierwszego września! – w jej oczach pojawił się paniczny strach. – Potem natychmiast popłynęłam do Gdańska, a później udało mi się przedostać do Londynu… Przecież one miały jechać do bezpiecznej Warszawy, gdzie czekał na nie rządowy transport do Ameryki.
- Nigdy nie było takiego transportu. Był tylko pomysłem polskiego rządu, który nigdy nie miał szans powodzenia.
- Proszę?! Chcesz mi powiedzieć, że ja bezpiecznie siedziałam we Francji, a potem na garnuszku u  Churchilla  podczas gdy one tułały się po ogarniętym wojną kraju?!
Teraz to on o mało nie umarł z powodu nagłego szoku.
- Znasz Churchilla?! – zapytał z niedowierzaniem, bliski zakrztuszenia się herbatą.
- Tak. – odparła beznamiętnie. – Co ja najlepszego zrobiłam?
Następne dwie godziny spędziła czując jego opiekuńcze ramię na swoich barkach. Na zmianę cichła i opowiadała.
- Nie wiem już, kim tak naprawdę jestem… - westchnęła kończąc.
Adam odgarnął opadające jej na oczy niesforne kosmyki.
- Głuptasie! Jesteś niesamowita! Dzięki Tobie wygralibyśmy w tą wojnę! – zakrzyknął, gwałtownie wstając. Po chwili jednak znów usiadł. – Ale… Nie, to niemożliwe.
- Co jest niemożliwe? – w Zofię znowu wstąpił patriotyczny, szalony duch. – Chcę walczyć! Niech Niemcy mnie zabiją! Nie mam już nic do stracenia! Wszyscy, których kochałam nie żyją!
Gdy wypowiadała te słowa po twarzy blondyna przebiegł grymas bezbrzeżnego smutku. Ona jednak tego nie zauważyła.
- Nie możesz! To zbyt niebezpieczne!
- Dlaczego? Jeśli pani wyraża taką chęć to nie można jej powstrzymywać. – usłyszeli za sobą piękny, głęboki głos.

Na dziś to tyle.
Powodzenia na egzaminach :)
M

12 kwietnia 2015

(Almost)Corky Month

Cześć wszystkim!

Dzisiaj post króciutka, bo jestem potwornie zabiegana (jak pewnie większość z Was). Mimo mocnego postanowienia poprawy po całkowicie przespanej (po 12 godzin dziennie :P) Wielkanocy piękna pogoda kusiła mnie zbyt mocno i część soboty spędziłam na tradycyjnej wiosennej sesji :


Osobiście uważam, że wszystko wyszło całkiem nieźle.

Bardzo cieszę się z ogromnej liczby wyświetleń ostatniej notki (od tygodnia codziennie ponad 100 odsłon!). Martwi mnie tylko mała liczba komentarzy. Jeśli czytacie moje posty, to z szacunku dla mojej pracy zostawcie kilka słów (oczywiście, jeśli macie czas ;). Będzie mi bardzo miło.
Dziękuję natomiast tym, którzy podzielili się swoją opinią :* To wiele dla mnie znaczy!

Ostatnio właśnie coraz mniej osób ma ochotę na kontakt ze mną ;/ Niestety, wszystko wskazuje na to, że znowu wpadłam w swoje "bagienko". Tym razem objawia się jeszcze większą aspołecznością. Takie stany są u mnie normalne, jednak boję się, że niektórych może to ranić.

Przejdźmy do wstępu zanim się rozgadam xD.
Dziś kilka słów na temat najstarszej orki w niewoli - Corky II. W marcu obchodzono 'Corky Month' - miesiąc upamiętnienia Koreczka (jej pieszczotliwe przezwisko nadane przez polskich fanów ;).


Podstawowe informacje:
Płeć - samica
Rodzice - Stripe (A-25)* i NN
Data urodzenia - 1964
Miejsce urodzenia - okolice Kolumbii Brytyskiej
Miejsce przebywania - Seaworld San Diego

Jej życie nie było łatwe. Urodzona prawdopodobnie w 1964 roku jako członkini klanu A straciła wolność w wieku pięciu lat. 21 grudnia 1969 sześć najmłodszych osobników z jej stada zostało złapanych i powiezionych w nieznane, opuszczając na zawsze zrozpaczone i ogłuszone rodziny. Trzy z nich ( Patches*, Corky II i nienazwany samiec) trafiły do Marineland of the Pacific w Kalifornii, gdzie dołączyły samca Orky II* i samicy Corky I*. Wkrótce większość zwierząt padła. Zostali tylko Orky II* i Corky II. Stali się sławni na cały świat. 28 lutego 1977 narodziła się pierwsza w niewoli orka. Narodziny samczyka były kompletnym zaskoczeniem dla personelu. Niestety, młody był upośledzony i nie potrafił ssać. Odszedł po 16 dniach. Rok później na świat przyszedł drugi syn pary, Spooky*. On również nie miał szczęścia. Z powodu wad konstrukcyjnych zbiornika został dosłownie zgnieciony przez ojca. Zmarł wkrótce potem. Podobny los spotkał jego siostrę Kivę*. Malutka przeżyła 46 dni. Czwarte dziecko Corky miało wadę mózgu. Żyło 12 dni. Następna ciąża nieszczęśliwej matki zakończyła się poronieniem. Niedługo potem Orky'ego i Corky zakupił Seaworld. Zostali wysłani do San Diego, gdzie samica doświadczyła jeszcze jednej starty ciąży. 


W nowym parku Corkster (amerykańskie przezwisko) spotkała inną samicę, Kandu V*. Nienawidziły się. 21 sierpnia 1989 roku Kandu zaatakowała Corky. Siła uderzenia była tak wielka, że Kandu złamała sobie szczękę, uszkodziła arterię i w ciągu niespełna godziny wykrwawiła się na śmierć, osierocając 11-miesięczną Orkid. Corky, która podczas tego zdarzenia straciła sprawność lewego oka zaopiekowała się sierotą. Zresztą matkowała wielu młodym orkom, przekładając na wszystkie cielaki w okolicy  niezaspokojony instynkt macierzyński. Dobrze dogaduje się ze wszystkimi orkami oprócz Ulisesa. Sporadycznie zdarzają jej się sprzeczki z dominującą Kasatką, jednak dzięki jej przybranej córce Orkid wychodzi z nich bez szwanku. Gdy do San Diego przyjeżdża nowa orka, Corks jest pierwszym osobnikiem z którym trenerzy łączą przybysza. To ona niejako przedstawia nowego innym. Również dla ludzi jest bardzo delikatna. Uwielbia swoich treserów, a za czasów prac w wodzie była bardzo często wykorzystywana do szkoleń początkujących. Za jej uroczy charakter kochają ją także goście parku.

Bardzo łatwo ją rozpoznać. To jedna z największych samic w niewoli, posiadająca dużą, prostą płetwę grzbietową. Ma bardzo charakterystyczny kształt plamek ocznych, z długimi "czubkami" z przodu. W przerwach między pokazami lubi pływać "do góry nogami".


zdjęcia - orcahome.de

Filmik będzie... za jakiś czas.

Tymczasem lecę - mam jeszcze tyle do zrobienia!!
Trzymajcie się :)
M

6 kwietnia 2015

- Mała Bahama i Wrocław -

Witajcie!
(dzisiejszy post będzie prawdopodobnie dosyć długi, ze wstępem o moich jakże głębokich przemyśleniach)

Przede wszystkim życzę każdemu z Was,  tym obchodzącym i tym nieobchodzącym Wesołych Świąt!
Osobiście zdążyłam już się objeść do nieprzytomności, więc może życzenia są trochę post factum, ale lepiej późno niż wcale, prawda?
(teraz będę nudzić - uwaga!)
U mnie po staremu - miałam ambitny plan przysiąść, wyrzucić wszystkie dekoncentrujące elementy otoczenia i napisać tą nieszczęsną pracę na konkurs. Ale oczywiście póki co się nie udało :P
Natomiast wreszcie miałam czas troszeczkę pomyśleć. Bo nie wiem czy Wam mówiłam, ale jakiś czas temu wkurzyłam się na moją wiecznie nudzącą rodzinkę i stwierdziłam, że dobra, OK, zachowam się jak grzeczna, racjonalnie myśląca dziewczynka jaką znali i kochali, porzucę swoje największe marzenie - wyjazd do obcego kraju i pracę z orkami, a zostanę notariuszem, znajdę sobie bogatego męża, urodzę dwójkę ślicznych dzieci, będę nosić zupki starym rodzicom, zostanę jedną z wielu, a potem strzelę sobie w łeb.  Dobra, bez dramatyzmu. Powiedziałam po prostu, że w takim razie ja chcę iść na medycynę *wszyscy zachwyceni, że zmądrzałam*. Sądową *jednak nie*.  Po czym zaczęło się narzekanie, że nie dam rady itp. Ja w sumie też nie wiem, czy podołam - ale jak to mówią kwestia przyzwyczajenia. Już zaczęłam intensywnie kuć atlas anatomiczny, oglądać sekcje, skrobać ryby (:P) i szukać najlepszych klas biologiczno-chemicznych. Bo mimo że serce każe mi iść do klasy klasycznej z łaciną, to rozum przypomina, że po niej będzie tylko prawo. A ja nie chcę na prawo.
To się tak wydaje, że jeszcze mam czas, ale jedno jest pewne - czas dorosnąć.
Nie lubię świąt - przypominają, ile dni bezpowrotnie straciłam.
Nie chcę wakacji.
Strasznie dziś zgorzkniała jestem :/ Pewnie dlatego, że od 3 dni mam bardzo mały kontakt z Kimś Bardzo Ważnym... Błagam, zabierz mnie na spacer!
Ale ogólnie to chyba jestem szczęśliwa. (Mimo że ciągle patrzę na niewyobrażalne cierpienie umierającego człowieka, co z kolei spędza mi sen z oczu.)
Po pierwsze - Sophijce wydarzyło się takie coś, coś COŚ!!
Po drugie - mam niesamowite szczęście, że los postawił na mojej drodze pewnego Człowieka. Nawet jeśli on nie czuje tego, co ja (najprawdopodobniej, choć teraz już nic nie jest takie, jak wcześniej).
Nareszcie przekonałam się, że mam naprawdę niesamowitych przyjaciół.
Ale boję się przyszłości. Boję się, że będę nikim.
Dobra, KONIEC ZANUDZANIA

Oprócz intensywnego zastanawiania się nad życiem poświęciłam też kilka(naście) godzin na usunięcie z modeli poremontowego kurzu.

(dobrze, że miałam pomocników ^^)

Straszna u mnie posucha modelowa. Jedynym zakupem w ciągu ostatnich dwóch miesięcy był Collekciak w Rossmanie. No, ale AReczka coraz bliżej :3 Jeszcze tylko walczę z rodziną.

Tymczasem zapraszam na krótkie sprawozdanie z wycieczki do Wrocławia, bo jeszcze główny temat czeka!

Głównym powodem wyjazdu było pojawienie się we wrocławskim ZOO manatów


Jestem naprawdę zachwycona Afrykarium! Mimo że widziałam zdecydowanie większe tego typu obiekty za granicą, to ten jest naprawdę niczego sobie i przede wszystkim znajduje się w Polsce! To naprawdę wielkie uczucie - zobaczyć manaty żyjące w godnych warunkach w moim kraju.

Dalsze części ZOO również bardzo mi się podobały. Widać, że cały czas pracuje się nad zapewnieniem zwierzętom dobrych warunków. W porównaniu z moim krakowskim ZOO jest wielkie i bardzo nowoczesne. Oczywiście nasze też ma swój urok ;)

\

Udało mi się zobaczyć nowo narodzone koźlęta i cudowne karmienie nosorożców pokazujące jak ogromną więź zbudowały one z trenerem. Były też oczywiście moje ukochane tapirki, kotiki, a także jedyne w Polsce okapi.

(specjalnie dla Was ciekawski haflinger)


W pozostałym czasie dogłębnie zwiedziłam miasto, kuląc się w strugach deszczu. Taki mamy klimat!
Widziałam wszystkie "must-see" - Panoramę Racławicką (bardzo ładna diorama!), Halę Stulecia, Sky Tower, stare miasto. Ossolineum (niestety nie byłam w środku), Uniwersytet Wrocławski (świetny "zestaw małego patologa" - też taki chcę!).... Szczególnie podobał mi się Ostrów Tumski i wszystkie gotyckie kościoły. Wracając do domu odwiedziłam jeszcze Pałac w Większycach.




To chyba był najdłuższy wstęp, jaki kiedykolwiek wyprodukowałam :P 

Tymczasem przejdźmy do tematu.
Jak zwykle  tak bardzo  ja zorientowana zagapiłam się i nie zrobiłam zdjęć Schleichom, które czekają na opis już prawie rok. Biję się w piersi i obiecuję poprawę, a póki co prezentuję wcale nie gorszą Mini-Bahamę!


Model ten customem na moldzie Gretel Breyera w skali Classic. Oryginalnie była to znana większości z Was haflingerka. Dzięki Metalfish stała się mniejszą kopią mojej ukochanej Bahamy. Ela z wielką cierpliwością stosowała się do moich uwag oraz zaleceń.

( duża Bahama)

Czasami gdy widzę swoją półkę mam wrażenie, że patrzy na mnie żywa hucułka.


Malowanie jest... Cóż, po otwarciu paczki z klaczką nie wiedziałam, co powiedzieć.
Jest doskonałe! Od cudownie wykończonych kopyt przez namalowane z wielka dbałością łaty o przepięknych brzegach aż do mądrych, głębokich oczu. Przejścia są wręcz mistrzowskie! Klacz ma niesamowitą wręcz liczbę detali - domalowane kasztany, różowa część chrap, włoski w uszach... Każdy kosmyk w grzywie jest widoczny! I to cieniowanie! Odmiany są wykonane z niezwykłą dbałością. Czy wspominałam już, że kopyta i oczy to prawdziwe arcydzieła? 


Dziurka wentylacyjna została przeniesiona z kącika chrap między nogi, co uważam za bardzo praktyczne rozwiązanie.


Rzeźba to dzieło Brigitte Eberl - autorki mojej (prawdopodobnie) przyszłej ARki (yay!). Kobyłka przedstawiona jest w stępie, z lekko wygiętą szyją. Mimo swojej pozornej statyczności poza ta zdecydowanie ma swój urok i dodaje figurce naturalności.  Jako laik nie wypowiadam się fachowo na temat anatomii, jednak wydaje mi się ona idealna. Wszystkie proporcje zostały zachowane. Mięśnie, a także inne fajne zmarszczenia i żyłki są dobrze widoczne. Głowę uważam za bardzo szlachetną. Uroku dodaje bujny ogon i grzywa o niesfornych kosmykach, rozłupany zad a także ciekawskie uszy. Duży plus za bardzo poprawne nogi. Strzałki są zaznaczone na wszystkich kopytach. 


Klacz emanuje taką ciepłą dobrocią i spokojem ( czego akurat nie powiedziałabym o "dużej" Bahamie). Jej rozumne spojrzenie przypomina wejrzenie prawdziwego konia. Jakby figurka rozumiała, co się do niej mówi!Posiada wszystkie cechy dobrotliwej mamy. Dodam, że mam już na oku źrebaka dla niej.


Mold jest bardzo dobry i zasługuje na miejsce na półce każdego kolekcjonera. Zapewne haflingerka trafiłaby do mnie nawet w wersji OF.  Jednak ten  custom, owoc pracy dwóch wspaniałych artystek jest wprost niebywały! Nie można oderwać od niej oczu.

Oczywiście bardzo polecam również Metalfishart. Ela ma niesamowity talent, jej prace wręcz odbierają mowę! Nasza współpraca w tworzeniu idealnej kopii Bahamki przebiegała bardzo pomyślnie. Zresztą wystarczy spojrzeć na rezultaty :)


Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca?
Wszystkiego dobrego ;)
M