Śpiewajcie narody - wreszcie jestem! Mam tyle zaległości zarówno na waszych blogach jak i na YT (sorry girls, I'm doing my best to make these parts quickly :/). No cóż - urok wakacji i mojego "cudownego" tabletu, który doprowadził mnie na skraj załamania nerwowego...
Jak spędzacie wakacje? Ja właśnie wróciłam z Gdańska, gdzie głównie spałam, czytałam i oddawałam się plażowym przyjemnościom (spacery "na kaczki" do parku, pływanie, beztroskie leżenie na leżaku). Oczywiście nie zapomniałam również o modelach - wreszcie znalazłam czas na porządną sesję:
Nie obyło się również bez wizyty w fokarium i niedawno otwartym Domu Morświna (trzy nowiutkie koszulki z fokami i morświnkami!) :
To bodajże Agata, ale głowy nie dam!
Wracając do tematu - dziś już siódma część opowiadania/powieści/tego czegoś o Zofii Wolińskiej. Czas leci...
Ostatni fragment - klik. Nie jestem z niego szczególnie zadowolona - pisany na szybko niestety. Dedykacja dla Dorotheah za wielką pomoc - dziękuję!!!
- Witam! – rzekł z uśmiechem
Churchill, całując jej dłonie. – Nie spodziewaliśmy się pani już dziś. Wasza
Wysokość. – zwrócił się do mężczyzny stojącego trochę z tyłu. – Oto panna Zofia
Wolińska.
Towarzysz Winstona podszedł do
Zosi.
- Wasza Wysokość, to zaszczyt. –
rzekła dygając zgrabnie i przyglądając się królowi. Nie tak go sobie
wyobrażała. Był szczupły i dość wysoki,
miał kasztanowe włosy, co pasowało do jej domysłów. Nie biła od niego jednak ta
pewność siebie, której się spodziewała. Po jego ustach błądził niepewny
uśmiech. Tymczasem Churchill wyglądał tak, jak myślała. Dość pulchna twarz, z
wymalowanym wyrazem pewności siebie i swobodności potwierdzała, że jest to
dobry polityk. Po kilku chwilach musiała przerwać wnikliwe obserwacje, aby nie
wydać się niegrzeczną.
- Witam panią. – monarcha uścisnął
jej dłoń.- Może przejdziemy w miejsce odpowiedniejsze do rozmów? Zapraszam do
ogrodów, tam najlepiej się dyskutuje.
Po przejściu korytarza, w którym
polska wysłanniczka oczekiwała Brytyjczyków oraz kilku urządzonych z przepychem
pokoi znaleźli się w przepięknym, typowo angielskim ogrodzie. Zofia nie mogła
oderwać wzroku od przepięknych, jesiennych liści na drzewach. Nagle poczuła się
jak w domu. Z trudem zmusiła się do powrotu do rzeczywistości.
- Zapewne wiedzą panowie, że jest
niejako posłem rządu Rzeczpospolitej. – zaczęła, starając się mówić jak
najbardziej wyszukanym językiem.
- Tak, dzwoniono do nas z tą
informacją. – odparł Lord Admiralicji.
- Prezydent Raczkiewicz wyraża
zaniepokojenie hmmm…. – nie chciała, aby zabrzmiało to nieuprzejmie.- Małą
widocznością efektów wypełniania postanowień porozumienia naszych państw.
- Małą widocznością? Przecież
wypowiedziano wojnę Rzeszy i podjęto działania militarne. Przypłaciliśmy to
nawet zatopieniem naszej ważnej jednostki, HMS Courageous. Czy nie wie pani o
tym? – spytał Winston Churchill.
Wolińska zacisnęła zęby, aby się
uspokoić. Miała nadzieję, że pomoże to i tym razem.
- Owszem, słyszałam o tym
wydarzeniu. Polacy są oczywiście wdzięczni za poświęcenie, jednak układ
zakładał, iż w razie ataku Niemców Wielka Brytania udzieli wsparcia, co jest
równoznaczne z wysłaniem wojsk lądowych, oprócz lotnictwa i marynarki.
- Ależ zamierzamy to zrobić. Cały
czas opracowujemy nowe posunięcia, aby atak był doskonały. Przyłączą się do nas
inne państwa. Chyba korzystniej jest poczekać na dobrze przemyślany, zmasowany
ruch niż zadowolić się nieudolną pomocą, wystarczającą tylko na krótką chwilę,
prawda? – odrzekł.
W oczach dziewczyny zapaliły się
niebezpieczne iskierki, które jednak udało jej się szybko stłumić. Mimo tego
zauważył je idący spokojnie z tyłu Jerzy IV.
- Proszę się nie denerwować.-
rzekł cicho. – Robimy co możemy i jesteśmy bardzo wdzięczni Polsce za
niewyobrażalną waleczność. Ta wojna jest sprawą nas wszystkich. To druga wojna
światowa i, oby moje słowa nie były prorocze zaangażuje się w nią więcej państw
niż w poprzednią.
- Tymczasem przejdźmy do głównego
tematu naszej rozmowy – wtrącił Lord Admiralicji, a widząc zdziwioną twarz Zosi dodał. –
Sikorski nie przysłał tu pani tylko po to, by na nas naciskać.
- Może zechcą państwo wrócić do
Pałacu? Zrobiło się trochę chłodno. – przerwał im król.
Oczywiście spełnili jego
życzenie.
Wracając do naszej rozmowy. –
zaczął Churchill, gdy już siedzieli wygodnie w gabinecie monarchy i popijali
gorzką, cejlońską herbatę. –Mamy w stosunku do pani pewne plany. Jak prawie
każde państwo III Rzesza ma służby wywiadowcze – Abwehrę. Mieliśmy tam swoich
ludzi, jednak ogarnęła ich nazistowska mania i żaden nie jest już pewny.
Dlatego potrzebujemy pani pomocy. Nie tylko Anglia. Polska także.
Wiem, że króciutki, ale za dwie godziny mam samolot.
Miłego dnia i POWODZENIA W CANDY!!
M
Wspaniałego wyjazdu życzę, chociaż skoro jedziesz na orki to na pewno będzie wspaniale:)
OdpowiedzUsuńOch, muszę wreszcie nadrobić opowiadania, Twoje i Sophiji, przyznam, że nigdy nie miałam chwili na przeczytanie i skupienie się na tym co czytam. Aż mi wstyd,że utknęłam na pierwszym rozdziale:( Zdjęcie Walentynki ślicznej.
Pozdrawiam
Miłego wyjazdu ;) Wspałanie opowiadanie tylko również muszę nadrobic pierwszy rozdział ...;/ Piękne zdjecia :D Pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego nie jesteś zadowolona! Fragmencik bardzo udany, bogaty w szczegóły - tylko jak zawsze stanowczo za mało!
OdpowiedzUsuńOrki - zazdroszczę, mączko, sama wiesz! Czekam na sesyjkę ;)
Pozdrawiam!
Bardzo mi się podoba to zdjęcie z Valentyną i ten fragment.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie: http://nereiry.blogspot.com/
Miłego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na n/n
figurkischleich.blogspot.com
Przepiękne zdjęcie Walentyny!
OdpowiedzUsuńRównież miłego wyjazdu życzę :).
Aredhel
Ciekawy rozdział i piękne foty :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjęcie jest niesamowite. Niby takie proste, ale koń wygląda jak żywy :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmojekochaneschleich.blogspot.com