4 października 2014

Tajemnice

 Witajcie!
Dziś rozdział tylko z punktu widzenia jednej postaci... po prostu wiele czasu poświęcam wątkom z mojego własnego życia, a mniej tym z Camelot. Może to dobrze, może źle; mimo wszystko dochodzę do wniosku, że druga klasa gimnazjum to piękny czas, chyba nigdy nie byłam tak zagoniona, zmęczona i równie szczęśliwa jednocześnie!

Paczy się tymi słodkimi ślepkami... och! i ach!
(westchnienia pełne uwielbienia)

"Od siebie" na razie malutko i tajemniczo, ale mam stworzyć DUŻY (całoroczny) projekt i udało mi się zgłosić na pasjonujący mnie temat ze wspaniałą grupą znajomych, więc "będzie się działo" :D.

"Żeby ujrzeć coś wyraźniej, wystarczy często zmiana punktu widzenia"
                                              - A.Saint - Exupery

Artur
Zadał decydujący cios i przeciwnik upadł na ziemię. Królewicz dyszał ciężko i ręce miał lepkie od potu, ale czuł rozpierającą go dumę. Nie przegrał tego dnia, ani jednego pojedynku. Uwielbiał szał bitewny, który go ogarniał za każdym razem, gdy brał do ręki swój miecz. Rozejrzał się i z rezygnacją dostrzegł maestra zdążającego ku niemu. Czekała go lekcja historii, której tak nienawidził. Kątem oka dostrzegł Gwen podbiegającego do Merlina. Ogarnął go nieuzasadniony smutek. Był księciem, następcą tronu, najprzystojniejszym spośród rycerzy, a prześliczna służka nie zwracała na niego najmniejszej uwagi.
Będą cię dostrzegać królowe. Pochlebczo i uspakajająco wyszeptał głos w jego głowie, a on nie miał odwagi mu się sprzeciwić.
- Panie - powiedział starzec kłaniając mu się niezbyt nisko - zapraszam do biblioteki, musisz poćwiczyć trochę historię Camelot.
- Będę za chwilę. - odpowiedział grzecznym tonem i wrzasnął przez pół placu ćwiczeń - MERLINIE!
Chłopak natychmiast pojawił się u jego boku i odszedłszy na bok zaczął niezgrabnie zdejmować z niego zbroję. Gwen stała z boku, kryjąc uśmiech.
- Panie, lady Morgana przekazuje, że absolutnie nie da ci swoich barw na turniej, ponieważ przeznaczyła je już dla kogoś innego.
Następca tronu zaklął w duchu. Jak miał się nie zbłaźnić na turnieju, jeśli żadna z dam nie zechce dać mu swego koloru? Gwen dostrzegła złość, która przemknęła mu po twarzy. Zmarszczyła czoło i szepnęła:
- Panie, jeśli naprawdę, nie przyjmie cię żadna dama, w co szczerze wątpię, damy ci wyimaginowane kolory.
- A co jeśli wygram turniej? Dam nieistniejącej damie wieniec, aby się cieszyła?
Merlin przymrużył oczy.
- Będziemy się przejmować, gdy wygrasz, Panie.
- Sugerujesz, że nie mam szans?
Jego oczy zabłysły niebezpiecznie.
- Oczywiście, że nie, Panie. - szybko wtrąciła Gwen - Wtedy... - szybko próbowała wymyślić jakiś zgrabny przekręt - Każda kobieta będzie pragnęła być wyróżnioną wieńcem. Chyba żadna dama nie okaże się wówczas tak dumna, aby ci odmówić.
- Może masz rację, Gwen. Dziękuję ci.
Zadowolony z planu, którego wymyślenie natychmiast przypisał swej niezwykłej inteligencji ruszył w stronę biblioteki.
W komnacie bibliotekarza unosił się swoisty zapach atramentu, farb pozyskiwanych z roślin o intensywnym zabarwieniu oraz starych, nadgryzionych zębem czasu kart. Pokoik znajdował się we wschodnim skrzydle zamku, toteż po południu, w godzinach przeznaczonych na naukę królewicza, do wnętrza wślizgiwały się pojedyncze wiązki światła pozłacając delikatne nitki niezliczonych pajęczyn, które bystre oko mogło odnaleźć w każdej wnęce komnaty mąk i nauki.
Bibliotekarz uniósł wzrok znad opasłej księgi wzbogacanej tysiącami drobnych ilustracji, tak bogatych w szczegóły, że można było wpatrywać się w nie godzinami i nie dostrzec najważniejszego przedmiotu.
- Witaj Arturze.
Spokojny, głęboki głos połączony ze złowrogim spojrzeniem lodowatych, błękitnych oczu zmroził królewicza.
- Przepraszam za spóźnienie.
Królewicz rozparł się w wygodnym fotelu, ale dotknięty spojrzeniem lodowych oczy natychmiast się wyprostował.
- Gdzie twoje notatki z ostatniej lekcji, panie?
Niestarannie nabazgrane na cienkim pergaminie słowa najprawdopodobniej leżały teraz na jego biurku, o ile przypadkowo nie wylądowały w ogniu. Chwila milczenia zastąpiła nauczycielowi odpowiedź.
- Rozumiem. A jak się mają rachunki?
Marnie. Matematyka szłaby mu doskonale, gdyby nie przykry fakt, iż w działaniu był zawsze jeden - inny niż wychodził następcy tronu. Lepiej było już nic nie mówić. Lodowe oczy sprawiły, że zrobiło mu się zimno.
- Jak ci idą ćwiczenia z astronomii, botaniki, alchemii i łaciny?
Spuścił głowę i nagle prosty układ kamiennych płytek pokrywających podłogę wydał mu się najbardziej interesującą rzeczą na świecie.
- Arturze, jak chcesz być dobrym władcą?
- Umiem walczyć. - wyrwało mu się, ale błękitne oczy patrzyły nań surowo.
- Dobrze, opowiedz mi taktykę bitewną... Mithiańczyków w bitwie na szkarłatnych polach w 3. roku po Wielkiej Czystce.
- Wszyscy mężczyźni, wysocy, muskularni i wspaniale wyszkoleni stali z dala od nieprzyjaciela i razili go salwami strzał. Obrońcy krainy Camelot nie byli w stanie podejść nawet na sto metrów do oddziałów wroga. Sytuacja wydawała się opłakana. Przez pierwszą godzinę zginęło wielu ludzi. Na szczęście młody mężczyzna, świeżo co pasowany na rycerza odnalazł w wąwozie ścieżkę i od tyłu podszedł nieprzyjaciół. Mithiancycy nie spodziewali się takiego chwytu i byli pewni, że to przychodzą ich rodacy, którzy wolniej przeprawili się przez rzekę. Zostali wycięci w pień. Było to jedno z największych zwycięstw Camelot.
Potok słów płynący z jego ust porwał wszystkie wcześniejsze wątpliwości, co do inteligencji młodzieńca. Starzec pokiwał głową w zamyśleniu.
- Niezbadane są wyroki losu, Panie. śmiem twierdzić, że rzadko spotyka się tak wybitnego wojownika i stratega, jakim jesteś ty, ale bogowie spłatali nam swój perfidny żart czyniąc cię następcą trony, niezdolnym do nauczenia się jakiegokolwiek języka, czy rachunków.
Królewicza zabolały te słowa, ale nie dał nic po sobie poznać. Wpatrzył się w małego pajączka pracowicie przędzącego nić. Wstał,
- Czy mogę już odejść?
Bibliotekarz przez moment coś rozważał, a później wolno wstał i podszedł do drzwi. Sprawdził, czy są zamknięte i oparł się o stos ksiąg piętrzących się na biurku. Arturowi nigdy nie wydawał się tak stary, jak w tym momencie. Wiek przyciskał go do ziemi, a w oczach miał odmalowaną troskę.
- Zostań.
- Dobrze się czujesz, Panie? Mógłbym wezwać medyka...
- To nie choroba, chłopcze. Ten kto się narodził, kiedyś musi umrzeć. Ja żyję już bardzo długo, a na tym świecie trzyma mnie jedynie poczucie obowiązku. Czy pamiętasz dzieje Siedmiu Królestw przed panowaniem twojego ojca?
Coś zaświtało Arturowi w pamięci. Nie chciał znów zawieść swojego nauczyciela.
- To były czasy, kiedy wszędzie pełno było niszczycielskiej siły, przez prostaczków zwanej magią. Po wszystkich krajach buszowały wówczas straszne istoty takie jak smoki i madragory, a czarownice i druidzi rzucali na dobrych ludzi zaklęcia. Na szczęście mój ojciec przybył do największego miasta na wszystkich tych ziemiach i wygrał turniej, zdobywając władzę po wymarłej dynastii otrzymując tron.
- A później wybił wszystkie magiczne istoty, prześladował ludzi posiadających ten niezwykły talent. Wywołał wojnę z innymi samozwańczymi królami, z których większość przegrała. W pojedynku zranił króla znad południowego brzegu - króla Rybaka. Nieszczęsnego władcę zmorzyła później choroba, nie był w stanie powstać z łoża, a ziemie jego państwa stały się nieurodzajne,
- Ku chwale, wolności, sprawiedliwości i dobrobytu Camelot.
Starzec pokręcił głową i długo milczał, patrząc ze smutkiem na wychowanka. Tego Artur za żadne skarby świata nie był w stanie pojąć. Nareszcie czegoś się nauczył! Bibliotekarz powinien promienieć dumą, a w jego błękitnych oczach było widać jedynie żal. Po chwili zaczął przyciszonym głosem.
- Wstyd mi. Musiałem cię tego nauczyć, to był warunek twojego ojca. To same brednie i kłamstwa. Wymarz je raz na zawsze ze swojej pamięci. Opowiem ci, jak było naprawdę.
Królewicz zakręcił się niespokojnie w fotelu.
- Co na to powie król?
- Jeśli się dowie? Skróci mnie o głowę.
- W takim razie lepiej, żebyś mnie tego nie uczył. Nie chcę, abyś się dla mnie narażał.
- Panie są takie rzeczy dla których warto i żyć, i umierać. Na pewno należą do nich wychowanie mądrego i sprawiedliwego króla.
Mądrego? O tym Artur mógł tylko pomarzyć. Sprawiedliwość? Przecież na świecie nie było jej ani trochę!
Bibliotekarz sprawiał wrażenie, jakby czytał mu w myślach.
- A nadzieja? Jeśli nie wierzysz w lepszy świat, niż ten, w którym przyszło nam żyć lepiej od razu opuść ten pokój.
Został. Nawet się nie poruszył.
- To jak było naprawdę?
- Najpierw idź do pokoju po notatki i oddaj je ogniowi. Od jutra zaczniemy prawdziwą naukę.
W jego głosie było wyczuwalne podniecenie. Królewicz skłonił się nisko.
- Jak sobie tego życzysz, Panie.
Powiedział i wyszedł z komnaty.

Na końcu banerek od Capricorn!


Pozdrawiam wszystkich gorąco!
Do napisania!
Sophija

12 komentarzy:

  1. Śliczna fotka, powodzenia w candy :)
    A opowiadań powiem szczerze, że nie czytam ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne zdjęcie . Mam brata twojego kompana :D .
    Opowidanie również bardzo fajnie się czyta. Zresztą lubię czytać opowiadania :D . Powodzonka w Candy ;*
    Pozdrawiam i zapraszam na n/n
    figurkischleich.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. zdjęcie świetne a opowiadanie również bardzo fajne i ciekawe! Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    konieschleichlove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne foto :3 Rozdział zacny, choć muszę szczerze przyznać, że mylą mi się postaci i wątki xD Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Miło, że chociaż jedna istotka jest szczęśliwa w gimbazjum :). No, okay, ja też mam wcale nieźle ;).Tylko tyle wszystkiego :o...
    Hm, czy to paczenie i westchnienia mają odniesienie w realności :P?
    Toś mnie zaciekawiła.Czo to będzie za projekt???Mam nadzieję, że niebawem uchylisz rąbka tajemnicy ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Taka tajemnicza ja*
      :P

      Na co dzień wzdycham do nieco innej Poczwarki niż achał-tekin, ale różne są sytuacje w życiu :D

      Usuń
  6. Zacne opowiadanko - nie znalazłam błędów. Zdjęcie z kolei "nieliche"!
    Powodzenia w Candy (choć prawdopodobnie jak wygram, to podaruję Ci nagrodę :*)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam pytanie do Malii - napisałaś w komentarzu pod moim postem, że kleisz kantary. Jakiego kleju używasz? Bo w moim przypadku klejenie też byłoby dobrym pomysłem, nie szyję za dobrze.
    Opowiadanie na 6 + ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne opowiadanie *o*
    I bardzo piękne zdjęcia
    Zapraszam do mnie: http://www.psiakischleich.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadanie B O S K I E ! ! ! 0.0
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ładne opowiadanko. Śliczne zdjęcie :D

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń